Hiob: Komedia sprawiedliwości - Robert A. Heinlein

GDY NAGLE ZMIENIA SIĘ TWÓJ ŚWIAT


„Hiob: Komedia sprawiedliwości” to czwarta powieść wydana w ramach serii „Wehikuł czasu”. Podobnie, jak pozostałe tytuły, tak i ten został dobrany według klucza: „znany autor – klasyczne dzieło – nieoczywisty dobór tytułu” – w końcu „Hioba” trudno uznać za pozycję tak flagową dla Heinleina, jak np. „Władca marionetek” – i podobnie jak one to kawał świetnej literatury, nieustępującej w niczym najsłynniejszym tworom amerykańskiego mistrza. Jednocześnie to kolejna świetna książka, którą z czystym sercem można polecić nie tylko miłośnikom fantastyki, bo jej jakość, doskonałe wykonanie i głębia sprawiają, że to po prostu kawał świetnej literatury dla czytelników lubiących wzruszyć się, pomyśleć i przeżyć coś niezwykłego.


Co byś zrobił, gdyby nagle zmienił się twój cały świat? Przed takim problemem staje Alexander, który po utarcie przytomności przy próbie przejścia po płonących węglach, budzi się w zupełnie nowej rzeczywistości. Przemieniony w „Pana Grahama”, którego życie „przejmuje”, zakochany w jego kobiecie Margreth, zmuszony zostaje do odkrycia co się właściwie dzieje. Przekonany, że przyspieszenie zmian oznacza szybko nadciągający koniec świata, chce za wszelką cenę oclić duszę swojej ukochanej. Ale to dopiero początek problemów, które na niego spadają…


Nominacje do nagrody Hugo i Nebula dla najlepszej powieści oraz nagroda Locusa dla najlepszej książki fantasy – takim uznaniem może pochwalić się ta inspirowana zarówno biblijną „Księgą Hioba”, jak i „Jurgen, A Comedy of Justice” Jamesa Brancha Cabella powieść. Powieść z gatunku religijnej science fiction, poplątanej z urban fantasy, ale takim dalekim od tego, z czym obecnie kojarzy nam się ten gatunek. Trochę romantyczna, trochę apokaliptyczna, dojrzała i inteligentna, podlana została satyrą kojarzącą się z prozą Marka Twaina i licznymi nawiązaniami, zaczynając od innych utworów Heinleina, na różnych drobiazgach skończywszy. To wszystko to jednak kwestie drugorzędne, w końcu nagrodę zdobyć można przypadkiem, pod wpływem mody czy za same nazwisko, a wszystkie te easter egg wcale nie muszą mieć uzasadnienia czy głębszego znaczenia. Na szczęście w „Hiobie” autor nic nie pozostawił przypadkowi, tworząc po prostu świetne dzieło.


Jego siła wynika właściwie z trzech rzeczy: wykonania, umiejętnego dawkowania elementów fantastycznych i przekonującej warstwy obyczajowej. Ta ostatnia, połączona z nienachalnym  romantyzmem (nie mylcie go z romansidłem), najbardziej do mnie przemówiła. Ale nie zawiodła też tajemnica i klimat, podlane intrygującą nutą niepewności, które prowadzą nas coraz głębiej w szalone i niezwykłe wydarzenia. Owszem, w pewnym momencie docieramy do momentu, w którym zaczyna się, kolokwialnie mówiąc, pomieszanie z poplątaniem. Na szczęście i z tego mixu motywów pełnymi garściami czerpanych zewsząd wokoło Heinleinowi udało się wybrnąć naprawdę świetnie. Wszystko dzięki wspomnianemu już wykonaniu, w zasadzie prostemu, ale treściwemu. Jest w jego stylu coś, co sprawia, że od książki nie można się oderwać, a opisywane przez niego rzeczy nabierają życia. Podobnie rzecz ma się z postaciami – może nie są to wybitne psychologicznie kreacje, ale też i nie płaskie, nijakie twory.


W skrócie: w ręce czytelników trafia kolejna, absolutnie warta poznania pozycja. Rzecz intrygująca, nastrojowa i wciągająca. Coś, co warto poznać niezależnie od gatunkowych preferencji. Dobra, skłaniając do zastanowienia rozrywka gwarantowana.


Dziękuję wydawnictwu Rebis za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Komentarze