MY
HERO WAR
Któż z miłośników komiksów nie
chciał nigdy zostać superbohaterem? Okej, na pewno znajdzie się niejeden taki
czytelnik, ale za to na pewno każdy chciał mieć jakąś niezwykłą moc. Coś, co
pozwoliłoby mu robić niesamowite rzeczy, choćby tylko dla zabawy. „My Hero
Acedemia” to manga wyrosła właśnie na takim gruncie, łącząca w sobie zachwyt
superohaterskimi komiksami amerykańskimi i najlepsze cechy shounenowych
bitewniaków. Powstała z tego porywająca i wciągająca opowieść, która godnie
kontynuuje bogatą tradycję „Dragon Balla” i jego niezliczonych następców.
Nie
popełnię tego samego błędu co pięć lat temu! Z takim nastawieniem do walki z All For One staje All
Might. Pytanie jednak jakie ma szanse w starciu z wrogiem, który bez trudu
poradził sobie z młodymi bohaterami? Potęga przeciwnika jest bowiem tak wielka,
że nawet ten jakże popularny heros może mieć nie lada problem. Co prawda
młodzież nie zamierza siedzieć z założonymi rękami, ale sytuacja z każdą chwilą
staje się coraz trudniejsza…
Pierwsza połowa tego tomiku to
jedna wielka akcja. Dynamiczna bitwa, w której udział bierze wiele postaci,
mnóstwo wybuchów, totalnej rozwałki, obracanych w gruz połaci terenu i coraz bardziej
sponiewieranych bohaterów – tak w skrócie przedstawia się ta część. Wciąga,
intryguje i świetnie się prezentuje, bo tempo, zwroty akcji i klimat potyczki
robią wrażenie. Na czytelników czeka tu zresztą wiele innych, interesujących
rzeczy, ale to już do odkrycia pozostawiam Wam.
Co dzieje się potem? Druga połowa
tomiku to swoisty pobitewny aftermath, gdzie czytelników czeka chwila spokoju i
rozprężenia. Więcej tu rozmów, niż akcji (swoją drogą w pierwszej części tomu
dialogów też jest całkiem sporo, więc na miłośnik „My Hero Academia” czeka
solidna dawka lektury, a nie jedynie przerzucanie kolejnych stron, połączone z
cichą werbalizacją onomatopei gdzieś tam sobie pod nosem), ale nadal jest
ciekawie i na takim samym poziomie, jak cała reszta. Tu zresztą zaczyna się
nowy wątek, a przy okazji pojawia się całkiem sporo humoru, który akurat w tej
serii bardzo cenię (nic nie poradzę, że dowcipy Horikoshiego do mnie trafiają).
Ale i tak największe wrażenie robią
rysunki. Drobiazgowe, realistyczne, pełne detali, doskonałej dynamiki i
prezentacji walk, a wreszcie także świetnie ukazanych bohaterów. Wszystkie te
detale i przywiązanie do realizmu mogły stać się przyciężkie, na szczęście
autor doskonale zrównoważył je prostotą i cartoonowością, dzięki czemu „Me Hero
Academia” graficznie zachwyca właściwie na każdym polu.
Czy muszę dodawać coś jeszcze?
Miłośnikom shounenów cyklu polecać nie trzeba, bo to rzecz, którą absolutnie
powinni poznać i z pewnością poznają. Każdy jednak, kto lubi dobre, dynamiczne
komiksy oparte na walkach dobra ze złem, koniecznie „Akademię bohaterów”
powinien poznać. Nie pożałuje.
Dziękuję wydawnictwu Waneko za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz