KOMIKS
JAKO WESOŁE MIASTECZKO
Goona, Zbira czy jakkolwiek jeszcze
by nazwać po raz pierwszy w Polsce zaczęto wydawać ponad dekadę temu. Zaczęto i
nie skończono, a właściwie skończono po trzech krótkich tomach, nim seria w
ogóle miała szansę się rozkręcić. Na szczęście Non Stop Comics postanowiło
sięgnąć po ten tytuł i w chwili, gdy piszę te słowa, na rynku mamy dostępne już
dwa zbiorcze tomy, czyli niemal tysiąc stron „The Goon”, świetnego,
rewelacyjnie wydanego komiksu, który dla miłośników popkultury i klimatów rodem
z kina lat 80., stanowi absolutne musisz-to-mieć.
Dla niewtajemniczonych o co w tym
wszystkim chodzi, kilka słów wprowadzenia. Tytułowy The Goon, Zbir, to… zbir
działający na Ulicy Samotnej. Ulica ta to jednak miejsce, które przyciąga
najróżniejszy typ dziwaków, żywych trupów, szalonych naukowców etc. Dziwaków zabawnych,
tragicznych, szalonych. Cokolwiek niezwykłego przyjdzie Wam do głowy, na pewno
się z tym tutaj zetkniecie. I nie tylko z tym.
Co tym razem dzieje się a terenie
Zbira? Po latach do miasta wraca Harley Labeau, niegdyś utalentowany gracz i
szycha, a obecnie typ jakich wiele. Nie może jednak patrzeć, jak jego rodzinne
okolice zmieniły się w norę złodziei i zabójców, dlatego chce przywrócić
mieszkańcom godność poprzez sport. Czy jego straceńcza misja ma w ogóle sens? I
czy pomoc Zbira może coś tu zmienić? Zaraz potem na scenie pojawia się doktor
Hieronimus Aliaż, geniusz, którego ciało się rozpada. Jedynym ratunkiem jest
dla niego Lewisum, pierwiastek pochodzący z innego wymiaru. Dlatego chce
wynająć Zbira i jego towarzysza by zdobyli go dla niego… A to zaledwie
początek!
Czego w tym komiksie nie ma!
Nawiązania do złotej ery kiczowatej fantastyki, pulpowych czytadeł, tanich
horrorów, starych komiksów, legendarnych opowieści (w tym tomie znajdziecie na
przykład goonowską wariację na temat chyba najczęściej powielanego i
adaptowanego dzieła literackiego – „Opowieści wigilijnej”)… Długo można by
wymieniać. Ważne, że wszystko to ze sobą doskonale współgra. A to istotna rzecz,
bo „The Goon” to opowieść oparta na żonglowaniu motywami i schematami,
przepuszczaniu ich przez krzywe zwierciadło satyry i dalekiej od jakiejkolwiek
poprawności komedii, z jednoczesnym poszanowaniem pierwowzoru. Powell doskonale
pamięta, jak wiele zawdzięcza groszowym opowieściom grozy i kryminałom, a co za
tym idzie wie, że musi zbudować świetny klimat – i udaje mu się to znakomicie.
W tym największa zasługa samych
ilustracji, gdzie realizm i świetnie oddanie detali zderza się z
cartoonowoscią. Do tego autorowi przychodzą z pomocą inni artyści, wzbogacając
poszczególne epizody o odmienne stylistyki. Dlatego całość na poziomie
graficznym przechodzi od kiczowatej retrostylistyki pozującej na zeszytówki z
lat 60., przez grozę rodem z komiksów EC Comics, po duszne, wysmakowane plansze
niczym z kryminałów noir i niemieckiego kina ekspresjonistycznego. Brzmi
imponująco? I tak też jest. „The Goon” to niezwykła seria, coś dla fanów
oldschoolowych dzieł podanych w świeży sposób, zabaw motywami, sentymentalnych
podróży w czasie i niczym nieskrępowanego popuszczania wodzy wyobraźni. Powell
swoje dzieło traktuje niczym zabawę w wielkim wesołym miasteczku i zaprasza nas
do udziału w niej. Jak można by mu było odmówić?
Komentarze
Prześlij komentarz