POKAŻ
SWOJĄ SUPERTECHNIKĘ
Czerwiec przyniósł miłośnikom „My
Hero Academii” solidną dawkę ich ulubionego komiksu. Nie dość bowiem, że ukazał
się nowy (dwunasty już) tom serii, to jednocześnie dołączyła do niego pierwsza
część spin-offu „Vigilante: My Hero Academia Illegals”. Co prawda dodatek ów
jest słabszy od głównej opowieści, jednak cykl Horikoshiego wciąż trzyma ten
sam rewelacyjny poziom, dostarczając znakomitej rozrywki miłośnikom
superbohaterskich komiksów, shounenowych bitewniaków i opowieści spod szyldu
szkolnego życia.
Zaczyna się kolejny etap nauczania
w Akademii Superbohaterów. Po groźnych i szalonych wzywaniach, jakim w ostatni czasie
stawić czoła musieli uczniowie, teraz nadszedł czas by wyćwiczyli w sobie
supertechnikę. Każdy heros musi takową posiadać, swój własny atak rozpoznawczy,
który jednocześnie doprowadzony do perfekcji da mu sporą przewagę w walce, jak więc
młodzi pretendenci do tej roli mogą poradzić sobie bez niego? Właśnie! Ale na
tym nie koniec, bo uczniów Akademii czeka także modyfikacja kostiumów, a
wreszcie egzamin, po którym dostaną (albo nie) tymczasową licencję bohatera! Stawka
jak zwykle jest duża, a jak z tym wszystkim poradzą sobie Midoriya i jego
szkolni koledzy?
„My Hero Academia” to rzecz, jak
już wspominałem, oparta na schematach doskonale znanych miłośnikom shounenów. Główny
bohater tej mangi wygląda trochę jak Son Goku z „Dragon Balla”. Treść w sumie
też jest podobna, i tu i tam nastolatek trafia pod opiekę mistrza sztuk walki,
żeby wyrosnąć na prawdziwego wojownika, bierze udział w kolejnych pojedynkach i
poznaje nowych ludzi – co zresztą jest cechą wspólną bitewników. Ale czy to
źle? Nie, bo na tym właśnie opiera się ten gatunek mang przeznaczonych dla
nastoletnich chłopców, którzy chcą się trochę pośmiać, ale przede wszystkim dać
porwać pełnej niebezpieczeństw akcji. Chcą polubić bohaterów, spojrzeć na kilka
miłych dla oka dziewczyn, pokibicować postaciom… I wszystko to znajdą właśnie
tutaj.
Ale jest też dużo więcej: elementy
rodem z komiksów o X-Menach, dziwne bestie niczym z dzieł fantasy, świetny
klimat, intrygujące pomysły itd., itd. Wszystko to sprawia, że serię czyta się
szybko i z dużą przyjemnością, a nawet kiedy autor popełni jakąś gafę,
czytelnik z ochotą mu wybacza. Zresztą kto zwraca uwagę na takie rzeczy, kiedy
akcja pędzi na złamanie karku, a wydarzenia nie pozwalają złapać tchu, każąc
nam przejmować się losem bohaterów i tym, co się za chwile z nimi stanie. Dodajcie
do tego całą plejadę interesujących wrogów, sporo zwyczajności i szkolnych problemów,
a także znakomitą szatę graficzną, gdzie realizm i przywiązanie do detali
zderzają się z cartoonową prostotą, a dostaniecie serię, którą każdy miłośnik shounenów
koniecznie powinien przeczytać.
Dlatego też polecam całość gorąco. „My
Hero Academia” to zaskakująco dobra opowieść, która z tomu na tom staje się
coraz lepsza. Co prawda dwunasty tankōbon jest nieco spokojniejszy, niż kilka
ostatnich części, ale znakomity poziom zachował.
Dziękuję wydawnictwu Waneko za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz