DZIECIĘCY
POMYSŁ NA ZAGŁADĘ
W końcu się doczekaliśmy. Drugi tom
opus magnum jednego z najciekawszych i najlepszych mangaków Naokiego Urasawy,
rewelacyjnego „20th Century Boys” niedawno pojawił się na sklepowych półkach.
Rok oczekiwania, bo tyle mniej więcej minęło od wydania pierwszej części, jak
się możecie domyślił, jak zawsze się opłacał, bo w ręce czytelników znów
trafiła porywająca, intrygująca, przesycona tajemnicami i emocjami opowieść,
która balansując miedzy thrillerem, horrorem i fantastyką, zabiera nas w pełna
sentymentów podróż do czasów dzieciństwa, gdzie wszystko, co najlepsze w
twórczości Urasawy podkręcone zostaje wręcz do maksimum.
Koniec wieku XX przynosi ludziom
niezwykle wydarzenia. Ale nie takie, jakich by oczekiwali. Tajemniczy wirus,
który pozbawia ludzi krwi, dziwne zaginięcia, jeszcze dziwniejsze zgony i
pojawienie się tajemniczej sekty dowodzonej przez „Przyjaciela” wstrząsa
światem. Nikt jeszcze tego nie wie, ale sekta chce zniszczyć Ziemię i zdaje
się, że nikt nie może jej powstrzymać.
Przypadkiem w centrum tych wydarzeń
znajduje się młody Kenji, sprzedawca, który dzieli swoje życie na pracę i
opiekę nad porzuconym przez siostrę dzieckiem. Gdy okazuje się, że wszystko, co
się dzieje, może mieć związek z nim samym, a jego znajomi giną, mężczyzna nie
wie, co ze sobą zrobić. Tym bardziej, że „Przyjaciel” swój plan zniszczenia
świata oparł na pomysłach i rozmowach, jakie w dzieciństwie toczyli Kenji i
paczka jego znajomych. Teraz, po śmierci Donkeya, przerażony Kenji ucieka. Nie
chce stawiać czoła ani zagrożeniu, któremu zapobiec może jako jedyny, ani też
świadomości tego, że „Przyjaciel” wykorzystuje wiele z jego dziecięcych
pomysłów. Zgodnie ze snem staruszka nazywanego mianem Pana Boga, ostatecznie
podejmuje się działania. Co jednak z tego wyniknie? Kim jest „Przyjaciel”? I co
jeszcze będzie musiało się wydarzyć, zanim – o ile w ogóle – uda się cokolwiek
zmienić?
Przeczytać jedną mangę Urasawy, to
jak przeczytać wszystkie jego mangi. W każdej serii autor powraca do tych
samych motywów (ba, wcale nierzadko zdarza mu się odtwarzać je raz po raz w
ramach jednego tylko tytułu), podobnie rozpisuje niektóre wątki i postacie, a
przy okazji zawsze buduje zbliżony klimat. Wtórność? Zdarzało się w jego
mangach (np. „Monsterze”), że czytelnik czuł się tym odrobinę zmęczony (ale
tylko odrobine, rewelacyjny poziom tamtej mangi rekompensował wszelkie
ewentualne minusy), ale nie zdarza się to w „20th Century Boys”. Wszystko
dlatego, że mangaka do perfekcji doprowadził wykorzystanie charakterystycznych
dla siebie elementów, tworząc rzecz niemalże doskonałą.
Miłośnicy prac Japończyka doskonale
wiedzą czego się spodziewać. Reszta czytelników zaś powinna wiedzieć, że „20th
Century Boys” to specyficzny thriller. Historia tajemniczych wydarzeń, wśród
których nie brak było zniknięć i zgonów, zapomniane sekrety dzieciństwa,
zagrożenie czające się wszędzie… Na pewnym podstawowym poziomie przypomina to
„To” Stephena Kinga, ale „Chłopaki” to o wiele bardziej złożona opowieść.
Mieszają się w niej rożne gatunki, akcja dzieje się na wielu polach, także
czasowych, a tajemnica stanowi główną siłę napędową. Nie brak w tym napięcia,
klimatu, zdarza się też solidna dawka uroku, a wszystko to zostało znakomicie
zilustrowane, w sposób realistyczny, szczegółowy, dopracowany i doskonale
oddający wszystkie aspekty całej opowieści.
Nic zatem dziwnego, że „20th
Century Boys” są uważani za jedną z najlepszych mang w dziejach. To świetna,
dojrzała i mocna opowieść dla dorosłych czytelników. Powiedzieć, że polecam
gorąco, to jak nic nie powiedzieć.
Komentarze
Prześlij komentarz