TRZYSTU
BEZ TRZYSTU
„300” powszechnie uważa się za
jedno z najlepszych dzieł nie tylko Franka Millera, ale i w dziejach komiksu w
ogóle. Od jego powstania minęło już ponad dwie dekady, nic więc dziwnego, że
nikt nie spodziewał się powrotu artysty do tej opowieści. A jednak z okazji
dwudziestolecia powstania całości Miller zaserwował nam miniserię „Kserkses:
Upadek rodu Dariusza, świt ery Aleksandra”, będącą prequelem całości, a zarazem
pierwszym od siedmiu lat autorskim projektem artysty. I chociaż wiele jego
dzieł z ostatnich lat okazało się sporym rozczarowaniem, a „Kserkses” siłą
rzeczy nie dorównuje „300”, to kawał świetnej opowieści, która godnie uzupełnia
pierwowzór i świetnie nadaje się dla czytelników, którzy go jeszcze nie znają.
Nadszedł czas na zemstę. Nadszedł
czas na kolejną wojnę. Nadszedł czas na budowę imperium.
Żądny pomsty za śmierć swego ojca
Dariusza Kserkses rozpoczyna kolejną wyprawę wojenną. Jednocześnie chce dzięki
niej osiągnąć prawdziwą wielkość i zbudować imperium, jakiego świat jeszcze nie
widział. Jednak przeciwnicy nie zamierzają dać mu tak łatwo zwyciężyć. Pod
dowództwem Aleksandra Wielkiego, Grecy stawiają mu coraz bardziej zaciekły
opór…
Wiek XXI nie obszedł się z Frankiem
Millerem najlepiej. Po zrewolucjonizowaniu komiksowego medium w latach 80. i
90. XX wieku, autor spróbował wrócić do świata Batmana, ale z nieszczególnie
udanym skutkiem w postaci przeciętnej opowieści „Mroczny Rycerz kontratakuje”
oraz niedokończonej nigdy maxiserii „Batman i Robin: Cudowny chłopiec”.
Publikacja albumu „Holy Terror” nie przyniosła mu uznania krytyki ani
czytelników, a kolejny powrót do postaci Mrocznego Rycerza albumami „Ostatnia
krucjata” i „Rasa panów” w dużej mierze udał się tylko dzięki pomocy rzeszy
współpracujących z Millerem artystów, w tym Briana Azzarello. Fakt, że autor
tworzył tak rzadko (z tych wszystkich prac narysował jedynie „Terror” i kilka
fragmentów „Rasy panów”) można zrzucić na barki zaangażowania się w prace przy
ekranizacjach jego dzieł i reżyserowanie. Można też snuć rozważania na temat
jego choroby, bo i takich teorii nie brakuje (a sam wygląd Millera zdaje się ją
potwierdzać). Liczy się jednak tylko jedno: czytelnicy do dzieł tego
legendarnego autora zaczęli – słusznie zresztą – podchodzić z dużą dozą
ostrożności.
Na szczęście „Kserkses”, podobnie
jak „Rasa panów”, to powrót w dobrym stylu. Prequel „300” – siłą rzeczy całość
będzie porównywana do nakręconego wcześniej filmu „300: Powstanie imperium”,
również ukazującego wcześniejsze (i podobne) wydarzenia, ale ja wolę skupić się
na albumie, bo żadna z tych adaptacji mnie nie kupiła – to po prostu udana
opowieść historyczno-przygodowa. Jest w niej akcja, jest klimat, jest też
znakomite rozwinięcie niektórych wątków i nieźle nakreślone postacie. Patos?
Też się znalazł, ale taki już urok podobnych historii. Ważne, że całość nie
tyle nie nudzi, ile autentycznie wciąga czytelnika na te sto stron i aż szkoda
kończyć albumu. Owszem, jak już pisałem, nie jest to ten sam poziom co „300”, z
drugiej jednak strony wcale „Kserksesowi” nie tak daleko do poprzednika, więc
żaden fan tamtej opowieści nie poczuje się zawiedziony.
Największą zmianę widać jednak w
samych rysunkach. Miller stara się wrócić do stylistyki tamtego albumu, z
całkiem dobrym skutkiem, ale jednocześnie w oczy rzuca się tu wiele uproszczeń.
Zmienił się też kolor. Dawne, ręcznie malowane przez Lynn Varley (ówczesną żonę
Millera) panele robiły wielkie wrażenie, tu już są nieco bardziej uproszczone,
wciąż jednak wpadają w oko i wyróżniają się – pozytywnie, oczywiście – na tle
podobnych współczesnych dokonań. Jeśli więc cenicie stare komiksy Millera albo
po prostu lubicie dobre, historyczne opowieści, zapomnijcie o kiepskich
filmach, jakie powstały na podstawie „300” i sięgnijcie koniecznie po „Kserksesa”.
Album ten to kawał świetnej rozrywki, a jednocześnie dowód na to, że Frank nie
stracił jeszcze swojego talentu i warto czekać na kolejne jego dzieła. Zapowiadany
od kilku lat „Superman: Rok pierwszy” może nas wszystkich pozytywnie zaskoczyć.
Dziękuję wydawnictwu Egmont za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz