Magiczny rytuał - OTTami, Manuro

QUASI-MANGA PARAGRAFOWA


Lubcie komiksy paragrafowe? Trudno ich nie lubić. Może nie są to rzeczy najwybitniej wykonane, ale za to chyba każdy chętnie wcieli się w bohaterów, pokieruje ich losami i samemu będzie decydował, dokąd doprowadzić ma go fabuła. Przez moje ręce przewinęło się wiele tego typu pozycji, od sympatycznego kryminału z Sherlockiem Holmesem, przez uproszczone historie, jak np. „Kaczor Donald: Wybór należy do ciebie”, po opowiadania adaptujące gry komputerowe. Z „Magicznym  rytuałem” rzecz ma się jednak inaczej. Owszem, mamy tu do czynienia z dziełem jak najbardziej wychodzącym naprzeciw oczekiwań miłośników takiej rozrywki, ale jednocześnie wnoszącym do niej coś zdecydowanie więcej.


Tradycyjnie jednak zanim wyjaśnię o co chodzi, kilka słów o fabule. Jak to w takich przypadkach bywa rzecz jest prosta (choć mam nadzieję, że trafię kiedyś na dzieło przełamujące konwencję i prowadzące czytelnika poprzez wybory, które zupełnie odmieniając przeżywaną przez niego opowieść – także gatunkowo) i traktuje o młodym chłopaku, który przyzywa demona, w efekcie czego zostaje jego sługą. Od teraz czeka go ciężkie życie w niebezpiecznym, pełnym przygód i niezwykłości świecie, w którym będzie musiał przetrwać…


Okej, ale co jest ową wspomnianą przeze mnie na wstępie odmianą? Przede wszystkim fakt, że autorzy jak najbardziej zbliżyli całość do gry. Mamy tu zatem nie tylko klasyczny wybór, co zrobić dalej, który  przekierowuje nas do konkretnej strony, ale także sami musimy wybrać, jakimi mocami władamy. Zaczynając całą przygodę, określamy dwa typy zakazanych zaklęć jakie możemy rzucić. Dzięki temu czytelnik/gracz może w dowolnym momencie gry zdecydować się na użycie tej magii – dzięki temu zamiast przenieść się do momentu historii podyktowanego wyborem w danym kadrze, dodaje lub odejmuje od podanej wartości wartość zaklęcia, co daje mu zupełnie inny numer kadru docelowego. Jednocześnie mana określa nam ile razy z podobnego zabiegu możemy skorzystać, więc trzeba robić to rozsądnie.


Poza tym mamy tu współczynnik mroku i ekwipunek, a na dokładkę fakt, że często numery kolejnych docelowych kadrów są ukryte i musimy je znaleźć. A wszystko to w całkiem nieźle napisanej opowieści. Typowej, dalekiej od jakiejkolwiek świeżości, ale za to lekkiej i całkiem przyjemnej – i nieźle zilustrowanej – quasi mangowa stylistyka, dużo komputerowych fajerwerków i jaskrawa, barwna kolorystyka trafią głównie do młodszych odbiorców, choć jednocześnie mamy tu elementy nie dla dzieci (erotyka, mrok, brutalność). Jeśli lubicie komiksy paragrafowe i szkucie odświeżenia, „Magiczny rytuał” to rzecz dla Was. Nie do końca spełniona, ale i tak warta uwagi.

Komentarze