Maszyny takie jak ja - Ian McEwan

CZŁOWIEK CZY MASZYNA


Niezłą fantastykę znaleźć można wszędzie, tę naprawdę dobrą jednak rzadko można spotkać na półkach z typowymi reprezentantami tego gatunku. Lepiej szukać wśród literatury wyższej, klasyki, satyry nawet, zapominając o większość współczesnych dzieł tego typu – bo i jaki sens jest o nich pamiętać, skoro wypadają z głowy nawet tym, którzy dopiero co skończyli je czytać? Dlatego lepiej pogrzebać nieco dalej, w nie tak oczywistym miejscu i dotrzeć do czegoś, co autentycznie zapadnie w pamięć i zapewni Wam coś o wiele więcej, niż tylko rozrywkę na kilka wieczorów. I takim właśnie czymś są „Maszyny takie jak ja”, najnowsza powieść Iana McEwana, która udowadnia, że nawet z najbardziej ogranych motywów można wycisnąć jeszcze coś znakomitego.


Alternatywne lata 80. XX wieku. Wielka Brytania przegrała wojnę o Falklandy, a Alan Turing wciąż żyje. Wydarzenia te odmieniły świat – Internet już istnieje, powstały automatyczne samochody, a badania nad sztuczną inteligencją posunęły się do tego stopnia, że ludzie mogą posiadać roboty stworzone na kształt człowieka. Jednego z nich kupuje sobie trzydziestoletni Charlie, który wraz ze swoją dziewczyną programuje go tak, by odpowiadał jak najbardziej ich potrzebom. Rzecz w tym, że wkrótce oboje przekonują się, że ich robot, syntetyczny człowiek – Adam – okazuje się być aż za doskonały i za jego sprawą w domu zaczynają wybuchać pierwsze konflikty. A to zaledwie początek tego, co czeka parę…


Przyznam, że przed zaczęciem lektury nie miałem najmniejszego pojęcia o czym jest ta powieść. Zobaczyłem nazwisko Iana McEwana na okładce i sięgnąłem po nią w ciemno. Kiedy więc w końcu do mnie dotarła, byłem zaskoczony – ale jak najbardziej pozytywnie. Świetny pisarz i ciekawy temat stanowiły gwarant naprawdę dobrej fantastyki, mocno osadzonej w realnym świecie i realnych problemach. Fantastyki takiej, jaka powinna być, a zatem nie tylko czymś, co oferuje nam niezwykłe wizje rzeczy, jakich nie możemy doświadczyć w naszym życiu, ale przede wszystkim nośnikiem czegoś ponad. Nośnikiem przesłania, ponadczasowej prawdy i analizy człowieka jako jednostki bądź społeczeństwa.


I właśnie taką powieścią są „Maszyny takie jak ja”. Pięknie napisaną, oszczędnie, ale wcale nie w prosty sposób, językiem pełnym i krwistym, zaludnioną postaciami, którymi daleko jest do papierowych kreacji, a przy tym trafiającą do serca i rozumu. Co z tego, że McEwan na warsztat bierze motyw zgrany zdawałoby się do cna, skoro i tak serwuje nam rzecz znakomitą, poruszającą i głęboką? Coś, tak jak wszystkie jego dzieła, o czym nie da się zapomnieć. Lekkie, a zarazem wymagające. Proste, ale jakże mocne i wymowne.


Dlatego jeśli szukacie dobrej, ambitnej literatury niezależnie od gatunku, sięgnijcie po „Maszyny takie jak ja”. Może fani współczesnej, nijakiej fantastyki będą zawiedzeni, bo nie dostaną miernie napisanej wydmuszki, jednak miłośnicy ważkich lektur z wyższej półki będą bardziej niż zadowoleni. Ja ze swej strony polecam bardzo gorąco.

Komentarze