Yotsuba! #8 - Kiyohiko Azuma

YOTSUBA, FARMAN I NAWIEDZONY DOM


Od wydania poprzedniego tomiku „Yotsuby!” minęły już trzy miesiące. Najwyższa więc pora by czytelnicy otrzymali już kolejny i mogli raz jeszcze wejść do tego świata i cieszyć się towarzystwem niesfornej dziewczynki. I tak też się stało. Ósma część przygód Yotsuby trafiła właśnie na sklepowe półki i aż żal, że kolejne odsłony cyklu nie pojawiają się częściej. Mamy tu bowiem do czynienia z tak rewelacyjną serią, że czytelnik wciąż czuje tylko rosnący niedosyt i ma ochotę na więcej, więcej, więcej i jeszcze trochę.


Yotsuba wciąż przeżywa wyjazd na farmę. I to do tego stopnia, że nie tylko biegnie do sąsiadów opowiedzieć o wszystkim, ale też i zaczyna przenosić tamtejsze elementy do codziennego życia. Ubrana w służący za pelerynę ręcznik w krowie łaty, zmienia się w Farmana. Co potrafi ktoś taki? Oczywiście to, co robi się na farmie. Cokolwiek by to miało nic być…

A co jeszcze czeka na nią w najbliższych dniach? Jak zwykle wiele atrakcji. Dzięki mamie koleżanek Yotsuba dowiaduje się, co to takiego „katalog”, wybiera się na zakupy tradycyjnego stroju na festiwal a nawet czeka ją… wyjście do restauracji. Jakby tego było mało nasza dziewczynka wyrusza także do nawiedzonego domu! Na dodatek całkiem sama! W skrócie: znów będzie się działo. Oj będzie…


Ileż to ja w swojej czytelniczej karierze poznałem humorystycznych mang. Ile komediowych komiksów przewinęło się przez moje ręce nawet nie zliczę. Nie ma zresztą po co: „Yotsuba!” jest z nich wszystkich najlepsza – oczywiście jeśli chodzi o opowieści stricte oparte na dowcipach. Czemu to zawdzięcza? Wielu rzeczom, przede wszystkim jednak należałoby wymienić dwie: tytułową bohaterkę i humor, którego jest największym nośnikiem.


Jaka jest Yotsuba, wiedzą wszyscy miłośnicy serii. To mała dziewczynka i jak na taką przystało, nie jest szczególnie rozgarnięta. Jednakże nawet jak na swój wiek jest – kolokwialnie rzecz ujmując – totalnie niekumata. Mimo pewnego doświadczenia niemal zupełnie nie zna świata, w którym żyje, jej relacje z otoczeniem i ludźmi oparte są dziwnej bezpośredniości i braku jakichkolwiek zasad. Zasad, które w kontaktach z nią tracą nawet dojrzali ludzie. Jednocześnie jej żywiołowość sprawia, że nie da się jej upilnować, a że dziewczynka wszystko rozumie na opak i ciągle pakuje się w jakieś tarapaty – oczywiście jakże zabawne – trudno się przy niej nudzić. Co tam nudzić, przy niej można się jedynie zachwycać.


I zachwycać można się też ilustracjami. Kreska jest typowa dla mang humorystycznych, a więc prosta, cartoonowa, a autor stroni od czerni, ale taka właśnie być powinna.  Tym bardziej, że jednocześnie jest też klimatyczna, nastrojowa, dopieszczona w najdrobniejszych szczegółach i wpadając w oko. Wszystko to razem wzięte daje niesamowity efekt finalny. Dlatego polecam całość bardzo, bardzo gorąco. Im dłużej czytam „Yotsubę!”, tym większego przekonania nabieram, że to nie tylko jedna z najlepszych mang humorystycznych dostępnych na rynku, ale i jedna z najlepszych mang w ogóle.


A gdybyście zechcieli nabyć serię, znajdziecie ją tutaj:






Komentarze