Mr. Breakfast - Jonathan Carroll

MR. NOBODY


Proza Jonathana Carrolla zaintrygowała mnie lata temu już samymi tytułami. Zanim jednak przeczytałem swoją pierwszą jego powieść, minęło sporo czasu. Od tamtej chwili jednak co raz wracam do jego dzieł i za każdym razem robię to z dużą przyjemnością. Po „Mr. Breakfast” sięgnąłem więc w ciemno i chociaż ani okładka, ani tytuł, ani opis nawet nieszczególnie do mnie trafiły, całość okazała się bardzo przyjemną lekturą, po raz kolejny potwierdzająca, że książki z nazwiskiem Carrolla na okładce warte są poznania.


Czym może się zakończyć przejazd przez mieścinę w Karolinie Północnej? Zazwyczaj niczym szczególnym, ale kiedy Graham Paterson zatrzymuje się i odwiedza dziwny lokal tajemniczej tatuażystki, kończy – zgodnie ze swoim życzeniem – z dziarą, która najmniej mu się podoba. Drobiazg? Nie, kiedy okazuje się, że nagle potrafi podróżować między alternatywnymi światami. Tak oto rozpoczynają się trzy rożne wersje jego losów, które z czasem zaczynają się ze sobą aż za bardzo mieszać…


Jak widać po powyższym, tym razem Carroll nie zaserwował nam niczego odkrywczego. Owszem, jego proza zawsze opierała się na wciśnięciu doskonale wszystkim znanych schematów w oniryczne, dziwaczne ramy specyficznej rzeczywistości, ale nigdy dotąd nie czuło się tego tak wyraźnie. Fabuła „Mr. Breakfasta” przypomina niejedno dzieło, od „Mr Nobody’ego” zaczynając (tu nawet tytuły są podobne), na „4321” skończywszy. Estetyka i schematy znane z horrorów wprowadzają tu nieco świeżości, ale tym razem ramy autorskiego świata również wydają się podobne – film „Mr. Nobody” celował w podobnie dziwne klimaty, co proza Carrolla. Czyżby zatem najnowsze dzieło twórcy „Szklanej zupy”, „Zaślubin patyków” czy „Krainy Chichów” było porażką?


Bynajmniej. Może i brak tu świeżości, ale to i tak świetna książka. Przede wszystkim ma klimat, a to u autora zawsze ceniłem. Ma też dobre poprowadzoną akcję, nieźle nakreślone postacie, udaną stronę obyczajową i rozwiązania fabularne, które potrafią zaskoczyć, a nawet jeśli tego nie robią, nie zawodzą. Całość czyta się więc szybko i przyjemnie, na nudę nie ma tu miejsca, a sam bohater i jego losy nie są nam obojętne. Co istotne, całość jest po prostu bardzo dobrze napisana, niby prosto, niby niewymagająco, ale treściwie. Nie czuć tu powierzchowności, nie czuć wysilenia, widać za to wyraźnie dobre wyczucie literackiej materii i talent. Dzięki temu powieść pochłania się z wielką przyjemnością i z ochotą na więcej.


Kto lubi Carrolla i dziwną fantastykę, powinien „Mr. Breakfasta” poznać. To kawał dobrej, nieoczywistej lektury na poziomie. A że rzecz została bardzo ładnie wydana, przyjemnie wygląda także na półce.


Dziękuję wydawnictwu Rebis za udostępnienie egzemplarz do recenzji.

Komentarze