DIMENSION
END
I kolejna seria od Waneko dobiegła
właśnie końca. „Dimension W”, który był z nami przez szesnaście tomów, chociaż
zaczął się dość niepozornie, szybko zmienił się w naprawdę porywającą i
nieoczywistą opowieść i aż żal, że teraz dobrnęliśmy wreszcie do finału.
Finału, który – mimo przewidywalności – robi duże wrażenie i w świetnym stylu
wieńczy całość. Gotowi na niemal trzysta stron ostatnich przygód naszych
bohaterów?
Ziemi grozi zagłada. Apokalipsa
zbliża się wielkimi krokami. Siostry zostały zebrane.
Gdy nasza planeta ma dokonać swego
żywota, plan Hortona jest już coraz bliżej ukończenia. Udało mu się zgromadzić
Mirę i jej siedem „sióstr”, a jak wiadomo, kiedy wszystkie się spotkają, ma się
wydarzyć coś niezwykłego. Ma to jakiś związek z czarna skrzynką, której
zawartości doktor Yurizaki nie ujawnił aż do końca, Genesis – arką, która ma
zabrać w kosmos życie i ostatecznym ogniwem zdolnym przemienić w energię
dosłownie wszystko. Co wyniknie z tego wszystkiego? Gdy Mira zaczyna
przypominać sobie wszystko, wszystkie elementy wskakują na swoje miejsce.
Pytanie jednak, co z tego wyniknie? Co zrobi Kyouma? I co spotka ludzkość?
„Dimension W”, pisałem to od
początku, to seria oparta na schematach znanych z niezliczonej ilości
shounenów. Spójrzcie na sam świat, świat przyszłości, pełen zaawansowanych
sprzętów, a jednocześnie przypominający coś dawnego minionego (pierwsze
skojarzenia z realiami „Naruto” są jak najbardziej słyszane). Albo na gatunkowe
przynależności – to opowieść o poszukiwaniu typowych tajemniczych znajdziek
(„Pokemon”), połączona z bitewniakiem (tu chyba nawet nie musze wymieniać
żadnego tytułu) i mieszanką licznych motywów – całość przełamana była momentami
nawet iście gotyckim horrorem osadzonym jednak w techno realiach.
Ale najmocniej zawsze widać było
podobieństwa do „Chobitsa” Clampa. Tu i tam mamy bowiem faceta, który znajduje
tajemniczego, pięknego androida, który zdaje się być czymś o wiele więcej, niż
tylko maszyną, wątek romantyczny, próby odkrycia tajemnic przeszłości… Robotka
włada w obu mangach wielką mocą, może stanowić też zagrożenie dla świata… Ale
co z tego, skoro „Dimension W” czyta się tak znakomicie. Ta manga wciąga i
intryguje, a wszelkie podobieństwa nijak nie rażą. Całość za to czyta się z
wielka przyjemnością, a finał to godne zakończenie całej serii.
Miłośnikom shounenów polecam
dlatego całość gorąco. Jeśli lubicie bitewniaki, akcje i fantastykę,
znajdziecie tu coś dla siebie, ale i bardziej romantyczne dusze nie pożałują,
jeśli sięgną po całość. Tym bardziej, że tytuł może się pochwalić udaną w swej
prostocie szatą graficzną i świetnym wydaniem. Dajcie się więc wciągnąć do
Wymiaru W.
Komentarze
Prześlij komentarz