GARFIELD
NA OKRĄGŁO
Najśmieszniejszy kot w dziejach
powraca! Znowu. I znowu. I znowu. Na okrągło, można rzecz – co w tym wypadku
będzie zgadzało się wręcz aż za bardzo. Ale przecież „Garfield” to taka
opowieść, którą na okrągło chce się czytać i wracać do niej, i znów, i jeszcze
trochę. I śmiać się – w gorzki, bo gorzki sposób, w końcu to satyra – ale
jednak. Bo mimo wszystko całość potrafi poprawić humor, w końcu nic nas tak nie
śmieszy, jak obserwowanie przypadków, które w ten czy inny sposób możemy
odnieść do naszych samych czy rzeczywistości.
Jednocześnie to po prostu dobry komiks dla czytelników w różnym wieku,
dostarczający rozrywki zarówno dzieciom, jak i dorosłym, choć dla każdego
zupełnie inaczej odbieranej.
Garfield to kot. Kot, który jest tak
leniwy, jak gruby. I tak gruby, jak wielka jest jego nienawiść do poniedziałków
– najgorszego możliwego dnia tygodnia, w
którym dzieją się wszystkie złe rzeczy (ponieważ piszę dla Was tą recenzję w poniedziałek właśnie, tuż
po tym, jak zalałem laptop, trudno mi się z tym nie zgodzić ;) ). Czego jeszcze
nie lubi ten nasz rudy kociak? Listonoszy i rodzynków w cieście, i diet, i
psów, i zdrowej żywności, i nieudolnych prób Johna w poderwaniu kobiet –
chociaż to akurat potrafi dostarczyć mu całkiem sporo radości. A co kocha? Lazanię
i spanie, jedzenie i drzemkę, pokarm i wypoczynek. I jeszcze trochę jedzenia.
Czasem też chętnie pośpiewa na płocie, z ochotą podrapie meble tudzież
odsłonięte łydki itp.
A co zajmuje go w tym tomie?
Oczywiście poza wszystkim powyższym? Wiele rzeczy, m.in. próbuje doczekać się
drapania po brzuszku, dręczy Oddiego i przekonuje się, czym grozi jedzenie
kociej karmy „Kłaczek”!
Tyle jeśli chodzi o zawartość,
przejdźmy zatem do konkretów, jeśli chodzi o ogół. Komiksy o Garfieldzie to, jak
już pisałem, po prostu świetne lektury dla dużych i małych. Opowieści, które
mają w sobie zarówno lekkość, jak i ambicję, a do tego prawdziwą siłę wymowy,
jakiej oczekuje się od satyry. Każda historyjka, każdy pasek, każda
jednostronicowa humoreska bawi i autentycznie śmieszy, ale przede wszystkim
jest jakże trafna i urzeka prawdziwością. Przy okazji mamy tu też świetny
klimat – paski z Garfildem, jak wiele podobnych, ukazywały się w gazetach
codzienne, a to znaczy, że znajdziemy tu większość świąt i tym podobnych
okazji, a to zawsze cenię. Całość wieńczy klasyczna, znakomita szata graficzna,
przyjemnie cartoonowa, typowa dla tego typu dzieł, ale jakże udana i potrafiąca
rozbawić samą nawet ilustracją, a to nie zdarza się za często
Konkluzja zatem będzie bardziej,
niż oczywista, kto nie zna „Garfielda (to w ogóle możliwe?) teraz ma
niesamowitą okazję zanurzyć się w jego świat i przygody dzięki pięknie wydanym,
zbiorczym tomom, oferującym świetny papier kredowy i twardą oprawę. Cała reszta
zaś będzie mogła uzupełnić swoją kolekcję i w pełni cieszyć się przygodami
grubego, leniwego kota. Ja doskonale bawiłem się, poznając je jako dziecko i
chyba jeszcze lepiej bawię się teraz, odświeżając niektóre epizody i poznając
zupełnie nowe. Dlatego niezmiennie polecam gorąco.
A wydawnictwu Egmont dziękuję za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Jako dziecko zaczytywałam się w komiksach z Garfieldem - to wspomnienie mojego dzieciństwa. :)
OdpowiedzUsuń