CYKADY
ZNOWU PŁACZĄ
„Gdy zapłaczą cykady”, świetna
seria dla miłośników horrorów, thrillerów i mrocznej fantastyki, dobiegła końca
już jakiś czas temu. Pytania doczekały się swoich odpowiedzi, wątki zostały
domknięte, akcja zakończona… Co jeszcze można byłoby dodać do całej opowieści?
Całkiem sporo. Owszem, „Księga ukojenia duszy”, która była typowym, komediowym
przerywnikiem nie zapowiadała tego, a jednak. Po znakomitej „Księdze upływającej
nocy” nadszedł czas na świetną „Księgę manifestacji demona”, która potwierdza,
że klimat „Cykad” nadal ma się dobrze i świat ten może nam dostarczyć jeszcze
niejednych emocji i przeżyć.
Rok 58 ery Shouwa. Natsumi wiedzie
spokojne, miejskie życie typowej nastolatki. Szkoła, znajomi… Wszystko wydaje
się idealne, aż do dnia, gdy z telewizji dowiaduje się, że jej rodzinną wieś, z
której z bliskimi przeniosła się do miasta rok temu, dotknęła prawdziwa
katastrofa. Jej babcia upiera się jednak, że winna tragedii jest ,,Klątwa
Czcigodnego Oyashiro”. Nikt nie wie jednak jeszcze jaki wpływ na całą rodzinę
Natsumi będą miały te wydarzenia…
Cykl „Gdy zapłaczą cykady”,
stanowiący adaptację gry typu „visual novel”, okazał się zadziwiająco udaną
rozrywką. Zadziwiająco, bo adaptacje rzadko kiedy są dobre, a na dodatek cała
seria oparta była na ciągłym powtarzaniu tych samych historii. Jeśli zaś chodzi
o „Księgę manifestacji demona” to kolejny udany bonusowym tom i zarazem dobre
uzupełnienie całości. Jak zawsze fabuła jest interesująca, nieważne, że znamy
już różne jej scenariusze i wiemy doskonale jak to wszystko się rozwiązało.
Napięcia też nie brakuje, choć to, jak zwykle, narasta powoli, nie brakuje też
mroku, emocji, klimatu, dobrze poprowadzonej akcji, nowych ciekawych bohaterów
itd., itd. Czyli wszystkiego tego, za co miłośnicy pokochali „Cykady”.
Jeśli zaś chodzi o szatę graficzną,
rysunki w tym tomie przypominają te, które mieliśmy okazję oglądać w częściach odsłonach.
Owszem, autor znów się zmienił, a wraz z nim ton całej historii, ale nie jest
to zmiana duża. Właściwie jedynie mamy tu do czynienia z kosmetyką, typową
zresztą dla „Cykad”, gdzie rysownicy co chwila zresztą pojawiali się i znikali.
Wszystkie tomy jednak i tak utrzymały podobny charakter i tak jest tym razem.
Co ważniejsze jednak, cała seria od
samego początku trzyma ten sam znakomity poziom ogólny i to należy docenić.
Jeśli podobały Wam się poprzednie części, zdecydowanie nie muszę Wam polecać
tej. A jeśli jeszcze nie poznaliście tej serii, a lubicie thrillery / horrory,
bez dwóch zdań znajdzie tu coś dla siebie. Nawet jeśli zaczniecie swoją
przygodę z nią od tego, dość niezależnego tomu.
Dziękuję wydawnictwu Waneko za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz