MY
HERO INTERWENCJA
„My Hero Academia”, jeden z
największych shounenowych hitów ostatnich lat, także na polskim rynku ma się
naprawdę znakomicie. Nie dość, że mamy już szesnaście tomików serii i mogliśmy
także oglądać serial anime w jednej z rodzimych stacji (może nie ogólnie
dostępnej, to nie te czasy, co gdy telewizory podbijały „Dragon Ball”,
„Pokemon” i im podobne tytuły, ale jednak), to jeszcze doczekaliśmy się już
czterech tomików pobocznych (o najnowszym opowiem przy najbliższej jakości) i
tempo wydawania nie spada. Ale co się dziwić, skoro to też jeden z najlepszych
shounenów (wiem, wiem, często mówię to o różnych seriach, ale nic nie poradzę,
że tyle ich pojawia się na rynku) jakie od lat mogliśmy czytać. I kolejne tomy
wcale nie tracą nic z siły i jakości, do jakiej cykl nas przyzwyczaił.
Midoriya, Kirishima, Uraraka i Asui
kontynuują swoja naukę na superbohaterów. Tym razem czeka ich nie lada
wyzwanie, bo oto razem z prawdziwymi herosami biorą udział w interwencji. Co
ich tam spotka? Kolejne zagrożenia, walki i…
„My Hero Academia” to seria –
wspominałem o tym nieraz, ale wypada fakt ten powtórzyć – oparta na schematach
doskonale znanych wszystkim miłośnikom shounenów. Główny bohater tej mangi,
wyglądający trochę jak Son Goku z „Dragon Balla”, to typowy wybraniec. Treść w
sumie też jest podobna do „Smoczych kul”, bo i tu, i tam nastoletni heros
trafia pod opiekę mistrza sztuk walki, żeby wyrosnąć na prawdziwego wojownika,
bierze udział w kolejnych pojedynkach i poznaje nowych ludzi. W tym,
oczywiście, piękne dziewczyny. A w tym wszystkim towarzysza mu niewybredne
żarty. Powtórka? Tak, ale doskonale wykonana. Poza tym takiej powtórki właśnie
chcą wszyscy fani, bo na tym przecież opiera się ten gatunek mang
przeznaczonych dla nastoletnich chłopców, którzy chcą się trochę pośmiać, ale
przede wszystkim dać porwać pełnej niebezpieczeństw akcji. Chcą polubić
bohaterów, spojrzeć na kilka miłych dla oka dziewczyn, pokibicować postaciom… Ej,
dorośli faceci też to lubią, a że „My Hero Academia” nie obraża inteligencji
odbiorcy, nie tylko młodzi mogą po nią sięgnąć.
Co warto nadmienić, największe
wrażenie i tak robią rysunki. Drobiazgowe, realistyczne, pełne detali,
doskonałej dynamiki i prezentacji walk, a wreszcie także świetnie ukazanych
bohaterów. Wszystkie te detale i przywiązanie do realizmu mogły stać się przyciężkie,
na szczęście autor doskonale zrównoważył je prostotą i cartoonowością, dzięki
czemu „Me Hero Academia” graficznie zachwyca właściwie na każdym polu.
Wszystko to składa się na wciągający,
porywający i urzekający produkt finalny. Owszem, wciąż to seria głównie dla miłośników
gatunku, ale i wszyscy fani superhero znajdą w niej coś dla siebie. Polecam
zatem gorąco.
I dziękuję wydawnictwu Waneko za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz