Usagi Yojimbo Saga, tom 4 - Stan Sakai

PRZYGODY USAGIEGO


Usagi na polskim rynku ma się naprawdę dobrze. Z jednej strony wciąż ukazują się kolejne tomy jego przygód, z drugiej regularnie możemy cieszyć się wznowieniami „Usagi Yojimbo: Saga” w zbiorczych tomach, a już za chwilę czeka nas zbiorcza reedycja początkowych zeszytów przygód uszatego samuraja. Ja w tym miejscu przyglądam się czwartemu tomowi tej drugiej pozycji i w tym momencie śmiało mogę powiedzieć jedno: jeśli podobały się Wam poprzednie odsłony serii, także i ta zapewni Wam niesamowite wrażenia.


Akcja serii przenosi nas do szesnastowiecznej Japonii, rozdartego przez wojny domowe kraju pełnego samurajów, roninów i wszelkiej maści rzezimieszków. Miyamoto Usagi, królik-samuraj, po stracie swego suwerena, Mifune, należy do tej drugiej grupy i tak wędruje po świecie, wikłając się w kolejne, pełne niezwykłości i niebezpieczeństw przygody.

Tym razem też nie ma lekko. Bycie sekundantem w walce swojego nauczyciela i jego wroga to jedno, ale odkrycie pewnej prawdy o tym drugim postawi go w sytuacji bez wyjścia. Poza tym czeka go walka z gildią zabójców i kolejne spotkanie z ninja Neko. A to tylko część tego, czego doświadczy w tej części!


Historia wydawania przygód Usagiego na naszym rynku sięga  2001 roku, kiedy to pojawił się po raz pierwszy na łamach magazynu „Świat komiksu”. Regularnie seria zaczęła być publikowana rok później, od tomu „Cienie śmierci” – ósmego w kolejności chronologicznej, ale pierwszego od chwili, gdy tytuł trafił pod skrzydła Dark Horse Comics. W 2004 roku Mandragora zaczęła wydawać pierwsze części serii w oryginale publikowane przez Fantagraphics, a wznowione potem przez Egmont. Niniejsza zbiorcza edycja oparta jest na wydaniu Dark Horse, ale chociaż „Usagi Yojimbo” to seria, której wydarzenia się ze sobą przeplatają, śmiało można zacząć ją czytać w dowolnym momencie.


A co więcej można o niej powiedzieć? Że to zbiór krótkich i długich opowieści, mocno korzystających z mangowej estetyki, ale nie będący mangą. Całość stworzył bowiem Amerykanin, urodzony co prawda w Japonii, ale jednak będący w swojej pracy bardziej amerykański, niż japoński, chociaż  całość pod wieloma względami przygotowana została tak, jak typowe komiksy z Kraju Kwitnącej Wiśni. Seria jest czarnobiała, mocno cartoonowa, dynamiczna i nawet kadrowanie jest typowe dla takich dzieł. Nie można też zapomnieć tu o bogactwie azjatyckich legend i historycznych ciekawostek, które wypełniają każdy tom. W konsekwencji Sakai stworzył przyjemne przygodowe fantasy, mocno osadzone w folklorze i historii i bawiące się oboma konwencjami. Podlał to wszystko iście baśniowo-disnejowską stylistyką oraz fascynacją sztukami walki i nie zapomniał, że rzecz ma być atrakcyjna dla dorosłego czytelnika.


I tak oto zrodziły się naprawdę bardzo dobre komiksy utrzymane w duchu mangi. Nie wybitne, ale jednocześnie stanowiące dobrą, sympatyczną i przyjemnie staromodną rozrywkę. 

Komentarze