Amelia i Kuba: Złota Karta – Rafał Kosik

ZŁOTA KACZKA



Po roku od publikacji poprzedniego tomu, Rafał Kosik wraca z nową historią ze świata „Amelii i Kuby”, serii skierowanej co prawda przede wszystkim do czytelników w wieku 7-12 lat, jednak pozostającą atrakcyjną dla dorosłych miłośników prozy autora, jeśli wciąż mają w sobie coś z dziecka. „Złota karta”, bo taki nosi tytuł, to – jak to było z poprzednimi tomami – zarówno znakomita kontynuacja serii, która jest z nami już od ośmiu książek, jak i samodzielne dzieło, od którego można zacząć swoją przygodę z prozą autora. A warto jest ją zacząć, bo Kosik to jeden z najlepszych rodzimych autorów fantastyki i nie ważne jakiej grupie wiekowej dedykowana jest jego proza, zawsze jest satysfakcjonująca i zapewnia niezapomniane wrażenia.


To mógł być koncert marzeń – darmowe bilety nie trafiają się bowiem co dzień – ale jak to w życiu bywa, coś musiało pójść nie tak i w rzeczywistości to, co miało być szaloną impreza, zmieniło się w nudę. A jak wiadomo, z nudy człowiek robi głupie rzecz i tak oto nasi bohaterowie trafiają nie tam, gdzie powinni. Jak zawsze, można by powiedzieć, ale nie do końca. Kiedy Amelia, Kuba i reszta ferajny orientuje się, że znajdują się w miejscu, gdzie według legendy przebywa Złota Kaczka, postanawiają spróbować ją znaleźć i… udaje im się to. Problem w tym, że to, co znajdują bardziej przypomina Kaczora Howarda niż legendarne stworzenie, ale liczy się tylko to, że nasi bohaterowie dostają milion do wydania. Haczyk? Muszą go wydać go w jeden dzień. Wkrótce nie tylko wpadają w szał kupowania, ale przekonują się także, co oznacza wydawanie pieniędzy i jakim może być kłopotem. Czy to jednak jedyny problem, z jakim będą musieli się zmierzyć? I czym skończy się dla nich ta przygoda?


„Amelia i Kuba” to seria, którą śmiało można nazwać młodszą siostrą znakomitego cyklu Kosika, „Felix, Net i Nika”. Młodszą, prostszą, ale tak samo udaną i uroczą, a co ciekawe rozgrywającą się w tym samym świecie, co „FNiN”. Oba tytuły co prawda się nie przenikają ze sobą, ale jeśli znacie opowieść o szalonych warszawskich nastolatkach, w opowieściach o ich młodszych kolegach znajdą wiele znajomych elementów.


Abstrahując jednak od tego wszystkiego, „Amelia i Kuba” to po prostu kawał dobrej opowieści dla dzieci. Trochę fantastycznej, trochę przygodowej, trochę baśniowej, jak widać po niniejszym tomie. Kosik do tej pory na warsztat brał motywy z literatury science fiction czy nawet horroru, teraz sięga po legendę o Złotej Kaczce, czyniąc ją atrakcyjniejszą dla współczesnego odbiorcy. A wszystko to w powieści, gdzie bohaterowie i świat tak bliscy współczesnym czytelnikom, zderzają się z tym, co niezwykłe, ale i stanowiące część naszej historii czy kultury. Zachowując przy tym ducha polskiej literatury młodzieżowej z czasu PRL-u, tworzy dzieło, które czyta się szybko, lekko i bardzo przyjemnie, a na dorosłych czeka tu kilka satyrycznych kąsków.


Zaciekawiła Was ta opowieść? A zatem przeczytajcie, bo warto. Nieważne czy znacie poprzednie części, czy nie, bo „Złotą kartę” można czytać – jak wszystkie tomy serii – niezależnie od całej reszty.

Komentarze