FEUER
FREI
„Fire Force” to kolejny shounen, który narodził się
z… kopiowania schematów innych serii. I jednocześnie to kolejny shounen,
któremu o dziwo wyszło to na dobre. Zresztą cały gatunek opiera się na podobnym
podejściu do tematu i chociaż nie wszyscy aż tak wprost powielają elementy
dzieł innych twórców, jak to ma miejsce w przypadku Atsushiego Ohkubo, i tak
„FF” to o dziwo dobra seria, jeszcze nie do końca spełniona i wyważona, ale
jednak wciągająca, potrafiąca dostarczyć czytelnikom dobrych wrażeń i
gwarantująca, że nikt z fanów bitewniaków nie będzie się nudził.
Akcja nabiera tempa, a wydarzenia pędzą na łeb na
szyję, kiedy Ósemka, chcąc poznać prawdę o przyczynach ludzkiego zapłonu,
atakuje siedzibę Piątki! Zaczyna się gorąca walka, która może źle się skończyć
właściwie dla wszystkich. Ale kiedy stawką są odpowiedzi na takie pytania, jak
o to, co łączy Hibanę i Iris, warto zaryzykować. Ale czy najważniejsza tajemnica
czyli sekret ludzkiego zapłonu zostanie w końcu rozwiązany? A jeśli tak, co owo
rozwiązanie przyniesie?
Co zatem wtórnego jest w, „Fire Force”? Fabularnie
to opowieść, która stanowi niemalże kopię innego świetnego shounena, jakim jest
wciąż ukazujący się „Ao no Exorcist”, poplątaną z klimatami rodem ze „Strażaka”
syna Stephena Kinga, Joe Hilla. Zacznijmy od świata, gdzie nie brak dziwnych
mocy, z którymi walczy oddział strażaków. Tyle, że trudno ich tak właściwie
mówić tu o strażakach, skoro bliżej im do zakonu egzorcyzmującego opętanych
przez ogniste demony ludzi – egzorcyzmującego za pomocą broni, czego w „Ao” też
nie brakowało. Do tego mamy głównego bohatera, podobnego z wyglądu do postaci
wiodącej z tamtej serii, na dodatek skrywającego sekrety i też mającego w sobie
demoniczne moce. Tego typu podobieństwa można by mnożyć, ale nie ma to sensu.
Każdy znający „Ao no Exorcist” sam je zauważy, reszty zaś nie będą one
interesować.
Ale czy taka wtórność jest zła? Nie, jeśli została
dobrze wykorzystana. Pamiętacie, jak po zakończeniu „Dragon Balla” autorzy i
wydawcy prześcigali się w wynajdywaniu zastępstwa dla tego cyklu? Wtedy też
powstało wiele kopii „Smoczych Kul”, wśród których wyrosły godne jej legendy
serie, jak „Naruto”. Poza tym samo „Ao no Exorcist”, z którego czerpie „FF”
było mieszanką elementów „DB”, „Pokemona”, „Harry’ego Pottera” i jeszcze wielu
innych dzieł. Liczy się więc jakość wykonania, a to akurat czeka na czytelników
przygód strażaków.
Manga ta to zresztą pod każdym względem typowy
shounen, a to zawsze świetnie się sprawdza. Szybka akcja, piękne dziewczyny,
odrobina łagodnej erotyki, niezłe wykorzystanie strażackich klimatów, humor,
fantastyka… Wszystko to składa się na komiks, który czyta się szybko i
przyjemnie. Zabawa z „Fire Force” jest bardzo przyjemna nawet jeśli nigdy nie
marzyliście by zostać strażakami. Do tego dochodzi niezła szata graficzna, przyjemnie
realistyczna i cartoonowa zarazem, pełna świetnej dynamiki i jeszcze lepiej
uchwyconych postaci, oferuje wszystko to, czego od podobnych serii oczekujecie.
Kto lubi shouneny, będzie zadowolony i o to przecież chodzi, prawda?
Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie
egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz