POWRÓT
DO „WSPOMNIENIA”
Co prawda nie często zdarza się, by inni autorzy
kontynuowali legendarne tytuły wybitnych twórców, ale jednak. W świecie
fantastyki mogliśmy czytać zarówno rosyjską kontynuację „Władcy pierścieni”,
jak i ciąg dalszy „Wojny światów”, „Autostopem przez galaktykę” i wielu innych
kultowych utworów. Rzecz w tym, że praktycznie nigdy nie zdarzało się to za
życia autora pierwowzoru. Dlatego właśnie „Odzyskanie czasu” jest swoistym
ewenementem. Nie dość bowiem, że twórca znakomitej trylogii „Wspomnienia o
przeszłości Ziemi” wciąż jest wśród nas, to jeszcze sama jego opowieść jest
rzeczą stosunkowo nową. A tu proszę, inny autor – z namaszczeniem Cixina Liu –
podjął się napisania powieści rozgrywającej się w tym świecie i już możemy się
nią cieszyć. A cieszyć jest czym. Owszem, „Odzyskanie czasu” nie jest tak
wybitne, jak „Problem trzech ciał” i jego kontynuacje, ale to wciąż kawał
znakomitej fantastyki, po którą warto sięgnąć.
To miało być, jak chwytanie się brzytwy. Ostatnia
deska ratunku. Desperacki plan połgał na tym, by wystrzelić w kierunku floty
Trisolarian zamrożony na pokładzie statku mózg Yun Tianminga i liczyć, że
wrogowie ożywią go i pewnego dnia dzięki temu Yun zdoła przekazać swoim ziomkom
ważne informacje, które pomogą w ich sytuacji. Po części się to udało, jednak
jednocześnie ostatnia nadzieja ludzkości zdradziła własny gatunek. Czy kiedyś
zdoła odkupić swoje winy? Po tysiącleciach zesłania pojawia się ku temu okazja.
Niejaki Duch potrzebuje jego pomocy w wojnie z przeciwnikiem zagrażającym całemu
wszechświatowi. Stawka jest wielka, a Yun chce odegrać w nadchodzących
wydarzeniach znaczącą rolę. Czy to powozili mu zmazać winy? I jakie będą
konsekwencje jego działań i tych wydarzeń?
Zaczyna się, niczym „Gwiezdne wojny”. Co prawda nie
w odległej, tylko w innej galaktyce, ale to kwestia nomenklatury, prawda? Nie
nastroiło mnie to optymistycznie, bo fanem „Star Warsów” nie jestem, wolę
ambitniejszą fantastykę. Ale na szczęście powieść Baoshu jest ambitniejsza. A
przede wszystkim naprawdę dobra. Namaszczony przez samego Cixina Liu autor –
swoją drogą obsypywany chińskimi nagrodami fantastycznymi i chociaż te na
świecie nie są może szczególnie cenione, okazuje się, że nie dostał ich
przypadkiem – okazał się godnym następcą jego spuścizny i stworzył dzieło może
nie tak świetne, jak pierwowzór, ale za to lepsze od ostatnich książek Cixina,
czego, przyznam szczerze, się nie spodziewałem.
„Odzyskanie czasu”, jak na dobrą fantastykę
przystało, jest opowieścią świetnie pomyślaną i tak samo poprowadzoną.
Zbudowana została co prawda na świetnym gruncie, jaki przygotował poprzednik,
jednak Baoshu idzie tu po części swoją drogą. Zachowując to, za co kochaliśmy
„Wspomnienie o przeszłości Ziemi”, odświeża schemat i stara się dostosować go
do własnej wrażliwości. Efekt finalny jest znakomity: dostajemy kawał dobrej
fantastyki, gdzie space opera, military fiction i tradycyjna Science Fiction
spotykają się z ważkimi tematami i rzeczami bliskimi także nam. Jednocześnie
udziela tu odpowiedzi na kilka pytań, jakie zostały po książkach Liu, a i nie
zapomina by całość była po prostu dobrą rozrywką na poziomie.
Rozrywką świetnie napisaną i wciągającą. Lekką, ale
jednocześnie posiadającą swój należyty ciężar. Jeśli czytaliście pierwowzór,
koniecznie powinniście poznać także „Odzyskanie czasu”, bo to bardzo pozytywne
zaskoczenie i kawał godnego spin-offu.
Komentarze
Prześlij komentarz