BOHATER
LEGALNY, BOHATER NIELEGALNY
„Vigilante: My Hero Academia Illegals”, spin-off
znakomitej serii „My Hero Academia: Akademia bohaterów” na początku kroczył nie
tylko swoją drogą, niemal nie przenikając się z głównym cyklem, ale też i
prezentował inny, niestety słabszy poziom. Nadal był dobrym shounenem, ale
daleko było mu do tego, co czytaliśmy na co dzień w „MHA”. Ale gdy piszę te
słowa, cykle coraz bardziej się zrównują. Fabuła bliższa jest tej w głównej
opowieści, poziom też się poprawił. Nie powinno więc nikogo dziwić, że to już
szósty tom, a my dalecy jesteśmy od jej finału.
W Naruhacie źle się dzieje. Mistrz zniknął i nie ma
go już kilka miesięcy, złoczyńców przybywa i okazują się być coraz groźniejsi.
Nasz nielegalny bohater robi co może, by wypełniać swoją misję, ale co będzie,
kiedy stanie oko w oko w prawdziwym herosem?
Jeśli czytaliście moje poprzednie recenzje albo po
prostu tę serię, to wiecie, że „My Hero Academia: Akademia bohaterów” w równym
stopniu czerpie z mang typu shounen, co i amerykańskich zeszytówek superhero.
Nic więc dziwnego, że stała się takim międzynarodowym hitem i doczekała się
spin-offu, rzeczy typowej dla najpopularniejszych tylko opowieści. Oczywiście
jak też już przecież wiecie i jak to w takich przypadkach najczęściej bywa,
spin-off nie jest tak dobry, jak oryginał, ale i tak „Vigilante: My Hero
Academia Illegals” to dobry komiks dla miłośników shounenów, bitewniaków i
opowieści o herosach ratujących świat. A może raczej światek. Albo chociaż
jakąś osóbkę. Jeśli się uda.
Co jeszcze ze stałych elementów tych gatunków czeka
na czytelników? Humor to rzecz oczywista, są jednak jeszcze nieodzowne seksowne
dziewczyny, a wszystko to łączy się z szybkim tempem, sympatycznymi bohaterami
i typową lekkością. Mocno to wszystko podlane zostało estetyką podpatrzoną u
amerykańskich komiksiarzy, ale jak to mówią sami twórcy, w pracy nad tą serię
inspirowali się zarówno „Strażnikami” Alana Moore’a i komiksami o Batmanie
Franka Millera (Hideyuki Furuhashi), jak i „Spider-Manem” (Koichi). I chociaż nie
ma tu poziomu tych legendarnych opowieści, a i nawet do przygód Człowieka
Pająka trudno znaleźć pewne podobieństwa, wszystko to gdzieś tam jest i ma swój
urok.
Tym bardziej, że jest nieźle narysowany. Nieźle,
nawet dobrze, jeśli nie zestawiać z rewelacyjną szatą graficzną pierwowzoru, w
przyjemny dla oka sposób, który dobrze oddaje wszystkie najważniejsze elementy
shounenów, od odpowiednich kobiecych kształtów, przez dynamikę, po zapadające w
pamięć postacie. Kto polubił „My Hero Academię”, powinien poznać także i „Illegals”,
bo to ciekawe uzupełnienie całości. Ci, którzy nie znają „Academii”, a lubią
shounenowe bitewniaki i chcieliby od tego tomiku zacząć swoją przygodę ze
światem wymyślonym przez Horikoshiego, też śmiało mogą sięgnąć po cykl, bo nie
wymaga on większej znajomości czegokolwiek. W skrócie: dobra zabawa dla
nastolatków i nie tylko.
Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie
egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz