Awantura w wiosce Smerfów - Peyo, Yvan Delporte

SMERFY SIĘ KŁÓCĄ


„Awantura w wiosce Smerfów”, jeden z klasycznych albumów Peyo wznowiony po latach, to na pewien czas pożegnanie z przygodami małych stworków tworzonymi przez tego artystę. Co prawda w tym roku czekają nas jeszcze dwa albumy z tej serii, jednak będą to już dzieła kontynuatorów spuścizny autora. I chociaż te nowe komiksy też są udane i godne poznania, tym bardziej warto jest docenić „Awanturę”, szczególnie że to po prostu kawał doskonałego komiksu dla całej rodziny, do którego chce się wracać jeszcze nieraz.


Każdy jest inny, każdy jest różny, każdy też chciałby móc robić wszystko po swojemu. Co jednak może wyniknąć z tego wszystkiego, gdy taka sytuacja stanie się faktem?

Gdy Smerfy zaczynają nadawać tym samym rzeczom całkiem odmienne nazwy, wiadomo że nie może wyniknąć z tego nic dobrego. Pomyłki i nieporozumienia zaczynają narastać, sytuacja staje się coraz trudniejsza, a wtedy pojawiają się pierwsze kłótnie. Ponieważ jednak nic nie ulga zmianie, kłótnie narastają coraz bardziej i zaczynają mieć większy zasięg. Sprzeczka przeradza się w bójkę, a co będzie dalej? Jak daleko gotowe będą posunąć się Smerfy w swojej zawziętości? I czego ich to wszystko nauczy?

Potem nadchodzi czas sportowych zmagań. Kto wygra, a kto przegra? Jakie wyzwania czekają na małe niebieskie stworki? I czy wszyscy na pewno powinni brać w nich udział?


Smerfy – czy to w formie zabawek, serialu telewizyjnego, czy komiksu – towarzyszą mi od najmłodszych lat. Były wtedy popularne, ale nie dlatego je uwielbiałem – były przede wszystkim rewelacyjne. Zabawne, wciągające, pouczające… Jako dziecko nie mogłem docenić ich satyrycznej głębi, zaangażowania w społeczne tematy i tym podobnych kwestii, ale nie przeszkadzało mi to doskonale się bawić i czegoś przy okazji uczyć. Z tamtego okresu miałem dwa ulubione albumy o małych niebieskich stworkach: bezwzględny numer jeden, „Kosmosmerf” i „Awantura w wiosce Smerfów”. I muszę przyznać, że wracając do tego drugiego po latach, nie tylko bawiłem się równie dobrze, ale znalazłem w nim jeszcze więcej przyjemności – także tej sentymentalnej – niż kiedykolwiek wcześniej.


Oczywiście wszyscy zdają sobie doskonale sprawę, że komiksy w temacie kłótni głównych bohaterów to norma wśród podobnych opowieści, że wspomnę tylko bardzo udany album „Asteriks: Niezgoda”. U Smerfów na dodatek kłótnie to codzienność, mogła to być więc wtórna opowieść, ale przecież to temat samograj, a Peyo wykorzystał go znakomicie, dzięki czemu w ręce czytelników trafia naprawdę znakomita, śmiesząca, ale daleka od pustej rozrywki historia dla każdego. A dodatkowe historie o sportowych zmaganiach, jakby bonus do tomu poświęconemu olimpiadzie, wypadają równie znakomicie i nie pozwalają się oderwać od całości nawet na moment.


Jeśli więc szukacie dobrego, ponadczasowego komiksu dla całej rodziny, do którego nie raz wrócicie, ten tom, jak wszystkie inne polecam Wam gorąco. Chociaż przecież klasyki takiej, jak „Smerfy” nikomu akurat polecać nie trzeba. Znakomicie napisana, świetnie zilustrowana, jest jednym z najlepszych dzieł w swoim gatunku i pozostaje znakomita nawet, kiedy czytelnik się już zestarzeje i sądzi, że to nie historie dla niego.


Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.




Komentarze