TRZY
KOBIETY I TRUP
„Czarne nenufary” to bardzo pozytywnie zaskakujący
komiks. Jako, że nie jestem fanem kryminałów, siłą rzeczy mniej kręcą mnie tego
typu opowieści, choć zawsze daję im szanse, jeśli wydają się być interesujące.
Na szczęście niniejsza powieść graficzna to bardzo przyjemna lektura łącząca w
sobie sielskie, idylliczne niemal klimaty, z mrokiem, przemocą i tym podobnymi
tematami. A wszystko to w urzekająco zilustrowanym albumie, po który naprawdę
warto jest sięgnąć.
Opowieść przenosi nas do Giverny, normandzkiego
miasteczka, gdzie Monet namalował Nenufary. To właśnie tu żyją trzy
kobiety: wredna staruszka mieszkająca w młynie nad strumieniem, 36-letnia
kłamczucha zajmująca lokum na poddaszu pewnego domu, która jak dotąd (a właśnie
dotąd jest tu słowem kluczowym) nie zdradziła swojego męża i jedenastoletnia
egoistka z małego domku, z którą chcą chodzić wszyscy chłopcy. Każda inna,
każda jakże odległa od pozostałych, ale wszystkie łączy jedna rzecz: chcą uciec
z tego miasteczka, które traktują jak więzienie. Wkrótce połączy je coś
jeszcze. W mieście dochodzi do zbrodni, a kluczem do rozwikłania zagadki morderstwa
mogą być właśnie one. Ale co tak naprawdę dzieje się w Giverny? I czym te
wydarzenia się skończą?
„Czarne nenufary” to komiksowa adaptacja wydanej w
roku 2011 powieści pod tym samym tytułem. Powieści, która stała się wielkim
hitem i zgarnęła wiele nagród dla najlepszego kryminału roku. Brzmi obiecująco?
Dla mnie niekoniecznie, bo na rynku trudno znaleźć naprawdę dobre książki z tego
gatunku, więc nawet jeśli jakaś zdobywa wyróżnienie, należy traktować ją jako mniejsze
zło, niż faktycznie dobry wybór. Jeśli chodzi o powieść Michela Bussiego nie
miałem okazji jej czytać, więc i nie wypowiem się na jej temat, ale za to
komiks oparty na jej motywach to kawał bardzo dobrej powieści graficznej,
wartej polecenia nie tylko miłośnikom kryminałów.
Od sielskiego widoku stawu pełnego nenufarów, stawu
otoczonego zielenią i z charakterystycznym mostkiem w tle, przez pełne namiętności
i brudu sceny erotyczne i widok zwłok spływających z nurtem, po kolejne ujęcie
stawu, ale już w bardziej ponurej atmosferze. Taką podróż w czasie i
przestrzeni odbywamy wraz z bohaterami „Czarnych nenufarów”. Podróż pełną
tajemnic i małomiasteczkowego klimatu, których nie powstydziłby się chyba sam
Stephen King. Klimatu czasem ocierającego się o malarstwo Moneta, czasem wręcz
o estetykę amerykańskich reklam z lat 50. XX wieku. Akcja jest ciekawa, o dziwo
spokojna i pozbawiona brutalności, bohaterowie dobrze nakreśleni, a świat intrygujący
i ujmujący.
Najlepsza jednak i tak pozostaje szata graficzna. Kreska
łącząca stylistykę europejskich i amerykańskich komiksów, uzupełniona o tradycyjnie
nakładany, przyjemnie pastelowy kolor, robi duże wrażenie i doskonale oddaje wszystkie
aspekty opowieści: sielskość, mrok, erotyzm, zwyczajność… Ociera się przy tym o
prawdziwy artyzm, chociaż jest stosunkowo prosta i znajoma.
Kto lubi dobre komiksy i dobre kryminały powinien „Czarne
nenufary” poznać. To świetna lektura, o jakiej łatwo się nie zapomina i do jakiej
– szczególnie od strony graficznej – chce się wracać. Polecam, jak rzadko który
komiksowy kryminał.
Komentarze
Prześlij komentarz