BRUTALNA
SŁODYCZ
Najsłodsza rzeźnia (a może najbardziej brutalna i
makabryczna słodycz?) powraca! Tak, nowy tomik „Murciélago”, który dość długo
kazał na siebie czekać, właśnie pojawił się na rynku i… Cóż tu można dodać, jak
nie to że ta świetna seria jak zwykle wciąga, urzeka, bawi, ujmuje swoim
urokiem i dostarcza solidnej dawki mocnych wrażeń, sprawiając że na kolejną
odsłonę trudno się jest doczekać.
Śledztwo w sprawie cyrku trwa. Wszystko wskazuje
jednak na to, że winny zarówno zbrodniom, jak i przywiązywaniu ludzi do balonów
jest nie kto inny, jak Mario Legacy, kierownik cyrku. Czy taka jednak jest
prawda? Jeśli tak, to właśnie on jest także tajemniczym Comedy Writerem, który
od dekad umyka policji. Problem, w tym, że gdy Kuroko stara się rozwiązać
wszystko na swój szalony sposób, Terada, który prowadził niegdyś śledztwo w
sprawie tego samego zbrodniarza odkrywa, że to wcale nie on jest winny temu, co
się obecnie dzieje. Z czym w takim razie naprawdę mierzą się bohaterowie? I kto
jest Comedy Writerem?
„Murciélago” to specyficzna seria, do której na
początku podchodziłem z wielkimi obawami. Bo pomyślcie, co wartościowego może
mieć do zaoferowania opowieść o biuściastej nimfomance-lesbijce, która żadnej
kobiecie nie przepuści, a która jest też wyzutą z uczuć seryjną morderczynią z
szóstym zmysłem, obecnie pracującą na zlecenie służb mundurowych? Brzmi, jak
typowo męskie, samcze wręcz czytadło, gdzie strony zapełniają tylko seks i przemoc…
I tak jest, ale tylko do pewnego stopnia. I chwała za to twórcy, który z prostej,
jeśli nie prostackiej idei, wykrzesał mnóstwo mocy, zmieniającej ją w komiks
dla każdego, kto lubi mocne wrażania.
Pierwszą rzeczą, o której trzeba wspomnieć, jest
zabawa motywami znanymi z thrillerów i horrorów. Rozpiętość motywów jest tu
wielka dzięki czemu znajdą tu coś dla siebie miłośnicy zarówno „Szczęk”,
„Piły”, „24 godzin”, opowieści o zombie i wielu, wielu innych. W oczy z miejsca
rzucają się tu nazwy czerpane pełnymi garściami z prozy Lovecrafta (komiks
nigdy nie był od tego wolny, że wspomnę choćby „Batmana” i pojawiające się tam
Arkham), ale „Murciélago” oferuje też bardziej subtelne nawiązania, których
wyłapywanie jest prawdziwą przyjemnością. Do tego dochodzi też szybka akcja,
świetny klimat, brutalność i to co mnie kupiło najbardziej: słodycz i urok
skoncentrowane w postaci Człowieka Bułki.
I jest jeszcze ta świetna szata graficzna. Z jednej
strony mroczna i pełna drastycznych detali, a momentami wręcz autentycznej
grozy, często jakże szalonej i pokręconej, z drugiej słodka i cartoonowa.
Jakakolwiek by nie była, w całości mnie kupiła i kupuje za każdym razem, a
sceny, kiedy bohaterki zachwycają się jedzeniem, ich mimika (szczególnie
Człowieka Bułki) to mistrzostwo. A że cała reszta też jest świetna, polecam.
Zwyczajnie warto jest „Murciélago” poznać.
Komentarze
Prześlij komentarz