Nowa przyjaciółka #1 – Kristen Gudsnuk

ZACZAROWANY OŁÓWEK SZKICOWNIK


Po wydaniu dwóch tomów sympatycznej serii duetu Hale / Pham, traktującej o dziewczyńskiej przyjaźni, wydawnictwo Jaguar idzie za ciosem i serwuje nam początek nowego cyklu. „Nowa przyjaciółka”, bo taki nosi tytuł ów komiks, to rzecz utrzymana w stylistyce „Przyjaciółek” – i na takim samym poziomie. Jeśli więc podobały się Wam tamte albumy, śmiało możecie sięgnąć po dzieło Kristen Gudsnuk. Tak samo zresztą jak wtedy, gdy macie ochotę na lekką, młodzieżową, ale nie głupią opowieść o przyjaźni i szkolnym życiu, podlaną na dodatek całkiem sporą dawką fantastyki.


Główną bohaterką jest nastoletnia Dany. Dziewczyna trafiła właśnie do nowej szkoły, jej dawni znajomi i przyjaciele rozrzuceni zostali po innych klasach i placówkach, a ona czuje się zagubiona i przygnębiona. Jejku życie zmienia się, kiedy zostaje posiadaczką szkicownika swojej zmarłej ciotki. Niby to nic takiego, ale gdy dziewczyna odkrywa, że to, co w nim narysuje ożywa, postanawia stworzyć sobie przyjaciółkę idealną. Wkrótce jednak okazuje się, że nie wszystko jest takie, jak się wydawało…


Pierwsze skojarzenia w trakcie lektury? Oczywiście z naszym rodzimym serialem „Zaczarowany ołówek”, gdzie ożywały rysunki bohatera. Co prawda autorka swoją powieść graficzna (liczący grubo ponad 250 stron tom trudno określić innym mianem) inspirowała chińską bajką „Zaczarowany pędzel”, ale ja wciąż nie mogłem pozbyć się wrażenia, że spoglądam na nową wersję tamtej animacji. Drugie skojarzenie? Z wyśmienitym filmem „Ruby Sparks” opowiadającym o młodym pisarzu, który odkrywa, że wymyślona przez niego bohaterka ożyła i stara się zrobić z niej idealną dziewczynę dla siebie. Jeśli nie widzieliście tej bajki dla dorosłych, z oczywistym, ale dobrze podanym morałem, zachęcam gorąco, bo to rewelacyjny, świetnie zagrany i poruszający film. Ale za daleko odszedłem od tematu.


Wracając do meritum, „Nowa przyjaciółka” to opowieść, która mogła się równie dobrze udać (temat to w końcu samograj), jak i okazać klapą (bo ile można wałkować podobne kwestie), ale wyszła bardzo sympatycznie. Treść to typowa opowieść o szukaniu przyjaźni i uczeniu się na błędach, osadzona – jak pisałem – w szkolnych realiach i bynajmniej nie wolna od szkolnych romansów. W skrócie, mimo wątku fantastycznego, rzecz porusza typowe dla młodych czytelników tematy, bliskie im problemy i sprawy życia codziennego. A wszystko to robi z lekkością, humorem i nonszalancją.


Jeśli chodzi o szatę graficzną, „Nowa przyjaciółka” utrzymana jest na styku stylistyk mangowej i prostej, cartoonowej kreski. Barwna kolorystyka i spora ekspresja na pewno spodoba się młodym czytelnikom, a dobre wydanie w atrakcyjnej cenie sprawia, że solidnej grubości, sympatyczny komiks dostaniecie za niewielkie pieniądze. Kto lubi takie historie albo komu podobały się podobne publikacje wydawcy („Przyjaciółki”, „Sunny”), znajdzie tu coś dla siebie. W sam raz zresztą na wakacyjne miesiące.


Dziękuję wydawnictwu Jaguar za udostępnienie egzemplarza do recenzji.






Komentarze