SUPERMAN:
CZŁOWIEK ZE STALI
Frank Miller to żywa legenda komiksu. Człowiek,
który był jednym z rewolucjonistów tego medium i jednocześnie wielki
eksperymentator. To on zmienił „Daredevila” z podrzędnej serii skazanej na
zapomnienie w przełomowy hit, to on wcześniej od twórcy cyberpunku wymyślił
gatunek, to również on odmienił Batmana i był jednym z dwóch geniuszy, którzy
sprawili, że komiks amerykański przestał być tylko opowieściami dla naiwnych
nastolatków, a zaczął nieść wyższe wartości. On także promował japońską kulturę
w USA czy współtworzył pierwszą miniserię o Wolverine’ie, która nadała ton
przygodom tego bohatera, a to tylko część z jego niezwykłych dokonań. Teraz zaś
Miller wraca do świata DC by tym razem na nowo opowiedzieć o początkach
Superman i chociaż niniejszy album jest jedynie cieniem dawnej chwały artysty,
to wciąż bardzo dobry komiks, który powinni poznać wszyscy fani jego, Człowieka
ze Stali, jak i po prostu dobrych, skierowanych do dorosłych czytelników
opowieści komiksowych.
Przybył z Kryptona – ginącej planety, z której
uratował się tylko on – trafił do kochającej rodziny w Kansas, a w końcu został
dziennikarzem „Daily Planet w gigantycznym Metropolis i obrońcą całego świata –
Supermanem. Jak wyglądały jednak szczegóły drogi, jaką przebył? Jak odkrywał
swoje moce? Jak próbował dostosować się do świata i ludzi? I jak powstawała
jego legenda?
Miller w latach swojej świetności był nie tylko
wielkim rewolucjonistą komiksowego świata, ale także mistrzem w opowiadaniu
originów – historii o początkach bohaterów. To on stworzył genialny album
„Batman: Rok pierwszy”, który po dziś dzień jest najlepszą fabułą opowiadającą
o powstaniu Człowieka Nietoperza (na jej podstawie powstała potem niezła
animacja i niezbyt udany, bo za bardzo odbiegając od pierwowzoru na rzecz
dziwnej fantastyki film „Batman: Początek”). Jemu zawdzięczamy też minisrię
„Daredevil: The Man Whitout Fear”, najlepsze dzieło o powstaniu Daredevila (i
kolejne jakże zniszczone prze kiepski film nim inspirowany). A teraz próbuje to
samo zrobić z Supermanem. Można było się obawiać, co z tego wyjdzie, skoro
ostatnie lata nie były dla Millera najlepsze – a właściwie ostatnie dwie dekady
w większości przypadków serwował nam przeciętne dzieła, oparte bardziej na
chwale ich kultowych poprzedników, niż czymkolwiek innym – i dopiero niedawno,
dzięki powrotowi do postaci Mrocznego Rycerza zdołał przypomnieć czytelnikom,
że jeszcze istnieje i warto o nim pamiętać. Jeśli więc podobały się Wam takie
albumy, jak „Mroczny Rycerz: Rasa panów”, także „Superman” :Rok pierwszy” Was
kupi, bo to naprawdę bardzo dobry komiks.
Nie ma znaczenia czy znacie dobrze Supermana, czy
jeszcze nie czytaliście jego solowych przygód. „Rok pierwszy” to historia
początków tego pierwszego i największego z amerykańskich bohaterów,
kształtowania się jego charakteru i działalności. Nie jest to opowieść poziomu
„Batman: Rok pierwszy”, gdzie Miller skupił się na jak najdalszym odejściu od
schematu superhero na rzecz kryminalno-obyczajowej opowieści o brudnym świecie
i brudnych ludziach, ale i tak fabularnie wypada znakomicie. Jest w niej dużo
obyczajowych wątków, jest świetny klimat, jakże inny od klimatu Gotham, jest
dobre tempo, dużo wnikania w samą postać, co jest cechą charakterystyczną
komiksów autora, a także sporo brutalności. Jednocześnie to też pełna nadziei i
jasnej strony życia historia o zmaganiu z problemami i walką o to, co dobre i
słuszne. Postacie są nakreślone w bardzo dobrym stylu, chociaż Miller powtarza
tu schematy, do jakich nas przyzwyczaił, a sama opowieść wciąga tak, że aż
szkoda, iż to tylko jeden tom. Ważne jednak, że mamy jeden a dobry, miłośnikom
postaci serwujący wiele smaczków, a nowym odbiorcom zapewniający naprawdę dobry
początek przygody z Człowiekiem ze Stali.
Niezawodne są też ilustracje Johna Romity Jr.,
który z Millerem pracował wcześniej zarówno przy „Batmanie”, jak i
„Daredevilu”. Nie każdego one kupią, bo specyfika kreski tego artysty bywa
wymagająca, ale ja uwielbiam jego prace, a tu stoją one na dobrym poziomie. Do
tego dochodzi udany kolor i świetne wydanie o nietypowym formacie. W skrócie:
bardzo, bardzo dobry komiks dla miłośników Millera, Supermana i superhero. Warto
go poznać.
Komentarze
Prześlij komentarz