ŚMIESZNE
IMPERIUM
„Tajne imperium” to event na wskroś ponury i poważny,
bo traktujący o dojściu do władzy nazistowskiego Kapitana Ameryki, który
brutalną siłą próbuje zaprowadzić własne rządy nie tylko w USA, ale i na całym świecie.
Trochę humoru wniosły do niego dodatki znane z tomu „Avengers: Tajne imperium”,
teraz jednak pora na całego zanurzyć się w humorystycznej stronie wydarzenia
dzięki najnowszym przygodom Deadpoola. I chociaż może się wydawać, że takie
podejście do tematu stoi w sprzeczności z główną fabułą, tak naprawdę zebrane
tu komiksy w znakomitym stylu uzupełniają ją i zapewniają czytelnikom nieco
odprężenia.
Tajne Imperium stało się jawne! Kapitan Ameryka,
odmieniony przez kosmiczną kostkę stał się nazistą, przejął władzę nad USA i
planuje to samo zrobić ze światem. Deadpool jednak jest jednym z tych, którzy
wciąż mu ufają i stoją po jego stronie, pomagając mu umacniać panowanie nad
Stanami Zjednoczonymi Ameryki. Działając w jego drużynie Avengers, składających
się głownie z łotrów, Wade Wilson po raz kolejny miesza się w tarapaty, które
mogą źle się dla niego skończyć. Czy w porę zorientuje się, że nie działa po właściwej
stronie barykady? I czy zdoła zmienić front nim źle się to dla niego skończy?
Deadpool – zarówno seria, jak i postać – powstał
jako parodia. Według twórców miał być satyrą na DC-owskiego Deathstroke’a
(który nawet w cywilu nazywał się podobnie, nie Wade Wilson tylko Slade
Wilson), był też (i jest) uważany za żart ze Spider-Mana, ale mi zawsze
najbardziej przypominał Lobo – wulgarnego, brutalnego najemnika, który gdzieś
ma wszelkie zasady, za to jego przygody zawsze pełne są czarnego humoru i braku
poprawności politycznej. Wszystko to sprawiało, że Deadpool był, jest i będzie
formą komicznego ukazania tego, co w świecie superhero jest codziennością i
nawet, kiedy brał udział w wielkich wydarzeniach Marvela, zawsze robił to w
śmieszny sposób, czasem – jak to było w przypadku „Tajnych wojen” Hickmana – do
tego stopnia, że zeszyty o nim odnosiły się do zupełnie innych eventów (w tym
wypadku „Tajnych wojen” z 1984 roku).
„Deadpool: Tajne imperium”, który niedawno pojawił
się wśród komiksowych nowości, to album, który pozornie nie pasuje do tak
poważnego wydarzenia, ale w rzeczywistości jest jego dobrym uzupełnieniem i
odświeżeniem. To, co tam było patetyczne i ponure, tu nabiera komicznej
lekkości, a chociaż oba dzieła leżą po przeciwnych biegunach estetycznych,
naprawdę zgrabnie wzajemnie się dopełniają. Ja najbardziej liczyłem w tym
wypadku nie tyle na akcję – choć ta jest jak zawsze znakomita – co żarty i nie
zawiodłem się. Kilka tomów „Deadpoola” z Marvel Now 2.0, które miałem w swoich
dłoniach nie powaliły mnie na kolana, ale ten na szczęście okazał się być
bardzo dobrą, bezkompromisową rozrywką, dobrze narysowaną i nie pozwalającą się
nudzić.
W skrócie: „Deadpool: Tajne imperium” to kawał
dobrego komiksu rozrywkowego. Czyli jak zawsze. Kto lubi postać i jej przygody,
na pewno nie będzie zawiedziony. A kto bliżej nie zna, a chciałby poznać, bo
czytał „Imperium”, śmiało może to zrobić. Udana rozrywka, odprężenie,
rozprężenie i oczyszczający śmiech gwarantowane.
Komentarze
Prześlij komentarz