Gaz do dechy - Joe Hill

JAZDA BEZ TRZYMANKI


Joe Hill, syn samego Stephena Kinga, powraca z nową książką. A dokładniej nowym zbiorem opowiadań. I chyba nikomu nie trzeba go polecać, bo każdy miłośnik dobrej fantastyki i horroru zna i ceni utwory młodego mistrza. A „Gaz do dechy” to po prostu kawał świetnej antologii, w której różne odmiany grozy – także tej absolutnie przyziemnej, odartej z paranormalnego pierwiastka – spotykają się ze znakomitą stroną obyczajową, bawiąc się konwencją, klasycznymi tematami i stricte współczesnymi elementami.


Wybierzcie się w szaloną jazdę z motocyklistami ściganymi przez cysternę. Udajcie się do wesołego miasteczka, gdzie czeka na Was nie koniecznie to, co myślicie. Przekonajcie się, ile social media mają wspólnego z zombie. Zagubcie się w wysokiej trawie. I udajcie na lot, który mknąc pomiędzy smugami kondensacyjnymi pozostawionymi przez ładunki nuklearne może być Waszym ostatnim! A to jedynie część tego, co czeka Was w tej szalonej jeździe bez trzymanki!


Co prawda Joe Hill próbował odciąć się od sławy i nazwiska ojca, wydając swoje książki pod pseudonimem, jednakże wszystko co stworzył jest bliskie prozie Stephena Kinga – zarówno pod względem pomysłów, bardzo silnego przywiązania do obyczajowej strony i losów własnych bohaterów, skrupulatnego zanurzania się w pozornie nieistotne detale, które budują niesamowity nastrój, jak i wreszcie samego stylu. Tak bliskie, że nawet fani mogą się pomylić. Ale to dobrze, bo mimo wydawania kolejnych udanych powieści King nie jest już tym autorem, którym był kiedyś. Jego proza stała się prostsza, jeszcze bardziej komercyjna, brak jej tego literackiego rozbuchania. A Hill to ma. I jest jednocześnie powiewem świeżości, jak i powrotem do tradycji, którą kochaliśmy u jego ojca. Zbiór „Gaz do dechy” zaś to doskonały na to przykład – tak, jak każda z poprzednich książek Joego od niewprawnych, acz ujmujących początków, przez epickie „NOS4A2” i „Strażaka” (Hillowską wersję „Bastionu”), na „Dziwnej pogodzie” gdzie niczym objecie w zbiorach swych nowel zebrał dokładnie cztery teksty skończywszy.


Wracając jednak do najnowszego dzieła pisarza, mamy tu kompilację tekstów z różnych okresów, jego kariery, które pokazują nie tylko drogę jaką przebył, ale i zakres tematów, w których porusza się wręcz po mistrzowsku. Są tu teksty znane już polskim czytelnikom – tytułowe opowiadanie ukazało się w antologii „Jest legendą”, „W wysokiej trawie” było dotąd dostępne tylko jako e-book i audiobook, a „Jesteście wolni” w antologii „17 podniebnych koszmarów” – większość jednak jest zupełnie nowa i… Cóż, równie znakomita. Hill bawi się tu i formą (choćby tekst „Diabeł na schodach”, którego poszczególne akapity są schodkami), i treścią. Czy zawsze wychodzi mu to wyśmienicie? Nie do końca, bo „W wysokiej trawie”, napisana wspólnie z ojcem wariacja na jego „Dzieci kukurydzy” nie powaliła mnie kiedyś na kolana i nie zrobiła też tego teraz, ale nawet słabsze teksty są tu udane. Zaskakująco dobrze wyszła nawet „Mroczna karuzela”, która jest swoistym coverem kingowych historii pokroju „Drogowego wirusa” czy „Jazdy na kuli” – historii dość przeciętnych, za to w ujęciu Hilla zyskujących energię, której brakowało pierwowzorom.


Zresztą ten zbiór w znacznym stopniu inspirowany jest właśnie tworami innych artystów. „Gaz do dechy” to przecież na nowo napisana wersja „Pojedynku” Mathesona (zekranizowanego przez Spielberga jako „Pojedynek na szosie”), „Faun” powstał natchniony „Grzmotem” Bradbury’ego, a „Nad srebrzystą wodą jeziora Champlin” „Syreną” tego samego pisarza. Nie zmienia to jednak faktu, że Hill z tego wszystkiego czyni teksty własne. Oprawione w ramy autorskiego stylu, jakże podobnego do prac Kinga z lat 70. i 80. XX wieku, przepuszczone przez filtr własnej wrażliwości i zintensyfikowane mocą pasji wyssanej z mlekiem popkulturowej matki. Efekt finalny jak zawsze jest znakomity. Teksty może nie straszą, ale na pewno wywołują napięcie i potrafią zauroczyć. Bywają niemal sielskie, bywają mocne, czasem ocierają się o mroczną baśń z pogranicza dawnych legend i współczesnej fantasy, za każdym razem robią duże wrażenie i dostarczają naprawdę znakomitych przeżyć. Jeśli lubicie dobrą fantastykę, thrillery i horrory, a wszystko to podlane doskonale uchwyconym życiem codziennym, tak bliskim każdemu z nas i sporą nutą sentymentów, „Gaz do dechy” to pozycja dla Was. I dla wszystkich miłośników prozy Hilla i Kinga, ale tego przecież dodawać wcale nie muszę; wiedzą sami i sięgną w ciemno. I nic w tym dziwnego, bo jest tego warta.

Komentarze