NOiSE - Tsutomu Nihei

BLAME POWRACA


Tsutomu Nihei nie należy do najpopularniejszych mangaków, dlatego też wydawcy nie prześcigają się w publikowaniu jego prac w naszym kraju. Należy za to do jednych z najlepszych i najoryginalniejszych autorów z Kraju Kwitnącej Wiśni, dlatego nie mógł być zignorowany. I nie jest. Co prawda na kolejne jego mangi po polsku trzeba długo czekać, ale za każdym razem jest warto. I nie inaczej rzecz ma się z „NOiSE”, prequelem opus magnum Niheiego, „Blame!”, który bardzo wiele dopowiada do tej enigmatycznej opowieści, nieprzestającej pobudzać wyobraźni tych, którzy ją przeczytali.


Akcja dzieje się wieki przed wydarzeniami znanymi z „Blame!”. Świat nie jest jeszcze tak zaawansowany, a gen terminala sieciowego nie jest rozpowszechniony. To w takiej rzeczywistości żyje Musubi Susono, policjantka z Wydziału do spraw Nieletnich, która prowadzi śledztwo w sprawie serii porwań dzieci. To, co jednak wydaje się rutynową akcją, zmienia się w koszmar, kiedy traci pracę i uposażenie, a na dodatek podążają za nią tajemnicze i niebezpieczne istoty. Musubi nie zamierza jednak się poddać, podejmuje się prywatnego śledztwa, które odmieni jej życie, a nam pozwoli zrozumieć lepiej to, co dopiero ma się wydarzyć…


Każda manga Niheiego to swoiste arcydzieło. Mówię manga, nie komiks, bo jak wiadomo „Wolverine: Snikt!”, miniseria stworzona na potrzeby inspirowanego japońskim komiksem imprintu Tsunami, nie należała do szczególnie wybitnych. Co sprawia, że prace tego niepozornego artysty są tak znakomite? Przede wszystkim niezwykły klimat, jaki panuje na stronach, klimat mroczny, duszny, przytłaczający, klaustrofobiczny i agorafobiczny jednocześnie, pełnymi garściami czerpany z horrorów i cyberpunku w jego najbardziej brudnej odmianie.


Ale równie ważne, co on, są wszystkie te pytania, które stawia Nihei. Chociaż właściwie nie, on ich nie stawia. Sami je sobie zadajemy, kiedy wgryzamy się w fabułę, w której większość rzeczy jest niejasne. Bohaterowie coś robią, zmierzają do konkretnego celu, ale tylko znając pełny obraz całej opowieści o tym dziwnym świecie pożeranym przez konstrukty, które same się replikują (pamiętacie pomysły z trylogii anime „Godzilla”? trudno uwierzyć by twórcy nie czerpali ich z prac Niheiego), ale my nie za bardzo rozumiemy o co w tym wszystkim chodzi. „NOiSE” rzuca nieco światła na to, co widzieliśmy w „Blame!”, dowiadujemy się mniej więcej skąd wzięli się krzemowcy, jak zaczęło się to wszystko i co kryje za powstaniem miasta. To tylko część wyjaśnień, ale jak zawsze są to wyjaśnienia, które jedynie uchylają rąbka tajemnicy, jeszcze bardziej podsycając ciekawość i zaprzęgając nasze szare komórki do szukania połączeń między tym wszystkim.


A wszystko to w znakomicie w swej prostocie narysowanym komiksie, który został równie świetnie wydany. Powiększony format to jedno, ale cieszą szczególnie dodatki, w których znajdziecie debiutancką mangę Niheiego, nie tak udaną, jak całość, ale wartą poznania. Tak, jak wszystko, co stworzył. Jeśli więc jeszcze nie znacie jego mang, koniecznie to zmieńcie. A najlepiej zacznijcie od „Blame!”, NOiSE” i „Abary”. Niezapomniane przeżycia gwarantowane.

Komentarze