Zbudź się, śpiąca królewno #1 – Megumi Morino

ŚPIĄCA KRÓLEWNA Z NAWIEDZONEGO DOMU


Dawno nie czytałem żadnej nowej klasycznej szojki z tajemnicą w tle. „Zbudź się, śpiąca królewno” co prawda nie wydawało się opowieścią szczególnie intrygującą, bo już wiele podobnych do niej przewinęło się przez moje ręce – że wspomnę tylko „Strażnika domu Momochi” czy „Fruits Basket” – ale na szczęście okazała się bardzo sympatyczną propozycją. Kto więc lubi podobne klimaty będzie zadowolony.


Ale po kolei. Na początek kilka obowiązkowych słów o treści. A zatem:

Głównym bohaterem opowieści jest chodzący do liceum Tetsu Misato, który z pewnych przyczyn musi zarabiać pieniądze. Czym się zajmuje? Pomaga w rezydencji Karasawów, miejscu owianym złą sławą – nie przypadkiem doczekało się przecież miana „nawiedzonego domu na wzgórzu”. Ale to nie dom zdaje się skrywać największą tajemnicę, a córka jego właścicieli, mieszkająca w oddalonym od budynku domku dla gości Shizu, której melancholijny uśmiech oczarowuje Tetsu. Rzecz w tym, że dziewczyna dziwnie się zachowuje. Co się za tym kryje? Dlaczego nie mieszka w domu wraz z innymi? I co tu się właściwie dzieje?


Jak widzicie po powyższym, „Zbudź się, śpiąca królewno” to typowe shoujo jakich wiele. Młodzi bohaterowie, tajemnice, uczucia… Każdy fan gatunku zna to doskonale, widział nie raz w najróżniejszych konfiguracjach i wersjach… i jeśli lubi ten schemat, ma ochotę na więcej. I właśnie tym więcej jest manga Megumi Morino, która podąża jasno wytyczonymi ścieżkami gatunkowymi, ściśle trzymając się szojkowych prawideł.


Oczywiście nie tylko miłośnicy dziewczyńskich mang znajdą tu coś dla siebie. W końcu jednym z nośników samej fabuły jest tajemnica, a to już wątek znajdujący się ponad podziałami na płcie. Oczywiście i ona jest ukazana w kobiecym ujęciu, z pewną delikatnością, zwiewnością i w sposób pasujący do całej reszty. A ta reszta jest niespieszna, prosta, może i nie zaskakująca, bo i zaskakiwać nie ma czym, ale mająca swój urok, klimat i dostarczająca niezłej, lekkiej, nieskomplikowanej zabawy każdemu zainteresowanemu tematem.


Jeśli chodzi o szatę graficzną, to również ona jest ze wszech miar typowa dla gatunku. Proste ilustracje, brak nadmiaru czerni, lekkość kreski… Standard, ale w dobrym wykonaniu zawsze dobrze się sprawdza, a w przypadku tej serii grafiki są dobre. Momentami nawet bardzo.


Kto więc lubi szojki, na pewno się nie zawiedzie. Przeciwników co prawda „Śpiąca królewna” nie przekona, ale jak zawsze liczą się tylko fani. A że oni będą zadowoleni, cel został osiągnięty.


Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.








Komentarze