„Fruits Basket” to specyficzna seria mangowa. Niby w
niektórych kręgach uważana już a rzecz kultową, niby ceniona, ale rozdarta
pomiędzy udane momenty, jak i te pokazujące zupełny brak pomysłu autorki na to,
co zrobić z fabułą. Nie zmienia to jednak faktu, że jako całość jest udana,
miewa swoje plusy i chętnie się do niej wraca.
Te wakacje mogłyby wypaść idealnie, ale wspólne
lato Toru i Zodiaków dalekie jest od tego, co nasi bohaterowie zaplanowali. Ale
i tak trudno jest by dziewczyna miała powody do narzeka. Ale to tylko część
tego, co się dzieje. Jakby mało było potencjalnych atrakcji towarzyskich, nadchodzi
czas by przeszłość Zodiaków w końcu została ujawniona. A także pora by zmierzyć
się z własnym przeznaczeniem i zawalczyć o przyszłość…
Jak wiadomo, „Fruits Basket” to szojka, jakich
wiele. Oczywiście szojka komediowa, skupiona na zabawnych perypetiach, z tym,
że z ową komedią jest pewien zasadniczy problem, bo dość szybko niestety
przestaje śmieszyć. To, co w pierwszym tomie było nawet zabawne i urocze, bo
nieco inne, niż w podobnych opowieściach, przestało przekonywać i działać w
taki właśnie sposób. Nie wiem, czy autorka nie miała na całość większego
pomysłu, ale seria się przyjęła i musiała ją ciągnąć, jednak tak to właśnie
wygląda. Zdarza że nawet nie jestem pewien czy coś miało być śmieszne, czy nie,
a fabuła okazuje się być zlepkiem skeczy połączonych postaciami, które same w
sobie też nie zostały skrojone w konsekwentny sposób. Co zresztą dla wielu
czytelników może być plusem.
Nie zmienia to jednak faktu, że mimo wszystko
całość potrafi zaoferować sporą dozę uroku. Zresztą są żarty, które śmieszą, są
sytuacje i wydarzenia, które dostarczają rozrywki, a że czyta się to lekko,
szczególnie gdy dawkować całość w małych porcjach, miłośniczki szojek na pewno
czytać też będą z przyjemnością. Jeśli zaś chodzi o przeciwników, to treść,
gdzie zakrada się sporo chaosu i niewyszukanych dowcipów, na pewno nie przekona
ich do pokochania shoujo. Znajdą się i momenty dla nich, ale nie jest ich wiele
i warto o tym pamiętać, sięgając po „Fruits Basket”. Ale czy jakiś przeciwnik gatunku
zawędruje w te rejony? Wątpię.
Jeśli chodzi o szatę graficzną, jest z nią podobnie, jak z treścią. Na pewno manga ta to typowa szojka także i na tym polu, więc nie ma tu wiele czerni, za to mnóstwo wielkich oczu, dużo lekkości, zwiewności, bieli, prostoty i… Właśnie, ilustracje są sympatyczne, ale kiedy przyjrzeć się im bliżej, widać brak zachowania zasad rysunku, gubiące się zarówno proporcje, jak i perspektywa, czasem po prostu całość jest krzywa, jakkolwiek by to nie brzmiało. Ale i tak, kto lubi lekkie, typowo dziewczyńskie mangi, znajdzie tu coś dla siebie. Oczekiwania, jakie miałem po licznych pozytywnych opiniach, nie zostały spełnione, ale nadal rzecz jest na tyle przyzwoita, że – jak widać – sięgam po nią dalej. Głównie dzięki fantastyce i tajemnicom, które przewijają się w tle.
Komentarze
Prześlij komentarz