Kolejny element jakże dynamicznej układanki znanej
czytelnikom, jako „Plunderer” wskoczył właśnie na swoje miejsce. I jak zwykle
zrobił to w znakomitym stylu. Bo seria ta to kawał wyśmienitej rozrywki dla
każdego miłośnika shounenów, która w każdym kolejnym tomie potrafi zaskoczyć
czytelnika. Oczywiście jak najbardziej pozytywnie.
Dochodzi do spotkania po latach. Tokikaze i Rihito
znów stają oko w oko, by zemsta się dokonała. Ale czy naprawdę jest się za co mścić?
Co jeszcze kryje przeszłość naszych bohaterów? I kto przetrwa, a kto zginie?
Nie raz przy omawianiu tej serii pisałem, że
największą siłą „Plunderer” są tajemnice. Owszem opowieść ta to także szybka
akcja, doskonałe uchwycenie wszystkich najważniejszych elementów shounenów (z
łagodną erotyką włącznie), realizm w prezentacji walk, gdzie nie brak lejącej
się krwi, a wreszcie także humor, połączony z odpowiednią powagą i dramaturgią,
ale mimo wszystko to właśnie sekrety sprawiały, że rzecz czytało się tak
dobrze, bo zaskakiwała. Ale skoro na większość pytań odpowiedzi dostaliśmy już
wcześniej, a także poznaliśmy najważniejsze wypadki z przeszłości bohaterów, co
nas czeka tym razem?
Oczywiście wspomniane już zaskoczenia. Bo autor,
jak zawsze pokazuje, że wcale nie zdjął nogi z gazu. Pamięta, że jeszcze wiele
rzeczy skrywa przeszłość, wciąż nie wszystko wiemy. Za to dzięki temu możemy
jednocześnie samemu próbować zgadywać wiele rzeczy czy po prostu układać je w
jedną całość. Ba, autor wyjaśnienia dawkuje nam powoli, a dużo rzeczy najpierw po
prostu sugeruje, zamiast atakować nas nimi wprost. I to się ceni, bo na tym właśnie
opiera się siła serii, nawet jeśli – jak ten tom – rzecz jest przewidywalna.
A wszystko to jest oczywiście znakomicie
narysowane. Kreska tradycyjnie prosta, ale dynamiczna, pełna detali i realizmu,
a przede wszystkim rewelacyjnego klimatu, świetnie oddaje wszystko to, co
oddawać powinna: od potężnych wojowników, przez realistycznie uchwycony świat,
na seksownych kobietach skończywszy. Ogląda się to znakomicie, bo i walki są
należycie epickie, i sceny humoru śmieszą swoim wykonaniem. Do tego wszystkiego
dochodzi też porcja uroku i szczypta horroru. Kto więc lubi dobrze shouneny,
„Plunderer” trafi w jego gust. Nic więc chyba dodawać już nie muszę, prawda?
Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie
egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz