Teraz Rowley. Ahoj, przygodo! - Jeff Kinney

POWIEŚĆ ROWLEYA

 

„Dziennik Cwaniaczka” to jedna z najlepszych dziecięco-młodzieżowych serii na rynku. Będąca połączeniem lekkiej, prostej powieści i komiksowych wstawek, stanowi kawał bardzo dobrej lektury nie tylko dla młodych czytelników. Nic więc dziwnego, że z czasem doczekała się spin-offu w postaci cyklu o przygodach jednej z najciekawszych postaci występujących w serii, Rowleya. A na rynku właśnie pojawił się drugi jego tom, zatytułowany „Ahoj, przygodo” i jeśli ktoś ma wątpliwości czy warto po niego sięgnąć, niech jak najszybciej się ich pozbędzie, bo to rzecz równie dobra, co „Dziennik Cwaniaczka”, choć mająca swój własny charakter i różniąca się od niego na wielu polach.

 

Niedawno Rowley zajął się pisaniem własnego dziennika, zainspirowany pracą swojego przyjaciela, Grega Heffleya. Teraz jedna postanowił pójść o krok dalej i napisać (z drobną pomocą Grega oczywiście) powieść! I to nie byle jaką, tylko fantastyczną!

I tak oto w nasze ręce trafia szalona książka o przygodach chłopca imieniem Roland, który żyje za siedmioma górami i siedmioma lasami, w czasach, kiedy dzieci jeszcze nie chodziły do szkoły, tylko pracowały na polu. Roland nigdy nie wyszedł poza swoją wieś, zawsze jednak pragnął wyruszyć w wielki świat i przeżywać przygody. Nikt nie ma jednak pojęcia, jak szalone one będą, kiedy już się wydarzą. Zły czarownik, piękna elfka, wampir, duch dziadka mag z jednym okiem, barbarzyńca, Mała Syrenka, pól człowiek, pół krowa Stefan… E, co tu się dzieje? I czym się zakończy?

 

„Dziennik Cwaniaczka” był serią bardzo przyziemną. Nawet, kiedy tematyką zahaczał o elementy horroru i miejskiej legendy, zawsze rozwiązanie okazywało się mieć normalne, logiczne wytłumaczenie. „Teraz Rowley” idzie inną drogą, bo serwuje nam dzieło stworzone przez głównego bohatera tego spin-offu, a co za tym idzie nie ma tu żadnych ograniczeń. Jest za to czyste szaleństwo, pomieszanie motywów z literatury przygodowej, fantasy, horroru, a nawet klasyki książek detektywistycznych (tak, tak rowleyowska wersja Sherlocka Holmesa też się pojawia!). A wszystko to jednocześnie mocno zakorzenione w realiach, które choć dziwaczne i oderwane od ziemi, bliskie są współczesnemu czytelnikowi.

 


Rzecz przecież napisał chłopak, dziecko, które nie dba o realia, tylko chce się dobrze bawić. I bawi. A my bawimy wraz z nim. Autor, który za to wszystko odpowiada, odnalazł w sobie prawdziwe dziecko, dzięki czemu rzecz kupi zarówno młodych czytelników, jak i dorosłych wciąż młodych sercem i duchem. Tym bardziej, że to ci drudzy najbardziej będą cieszyli się z odnajdywania popkulturowych odwołań. A wszystko to znakomicie w swej prostocie zilustrowane i ładnie wydane. Nic, tylko czytać i czytać.

 

Nie pamiętam czy to od książki, czy od filmu zaczęła się moja przygoda z „Dziennikiem Cwaniaczka”. Wiem jednak, że przekonała mnie do siebie i od tamtej pory oglądam nie tylko kolejne kinowe odsłony, ale i sięgam po każdą nową część, która pojawia się na rynku. I nigdy się nie zawiodłem. Nie zawodzi także „Ahoj, przygodo”, dlatego polecam całość bardzo, bardzo gorąco i niecierpliwie czekam na kolejne opowieści z tego uniwersum.



Komentarze