„Król Bezmiarów” powraca w nowej odsłonie. Kultowa
książka Feliksa W. Kresa (czy jak kto woli Witolda Chmieleckiego, bo tak brzmi
jego właściwe nazwisko) doczekała się właśnie reedycji, kontynuując cykl
„Księga Całości”. I jeśli podobał się Wam pierwszy tom, po drugi koniecznie
powinniście sięgnąć, bo w dobrym stylu rozwija całość, trzymając poziom
poprzednika.
Kapitan Rapista, pirat zwany Demonem Walki,
regularnie organizuje łapanki na ludzi. W wyniku jednej z nich trafia do niego młoda
dziewczyna, schwytana w osadzie garyjskich rybaków. Problem jest z nią taki, że
ze względu na swój stan, nie nadaje się do sprzedaży. Pozostawiona na statku
nie ma przed sobą zbyt ciekawej przyszłości. Ale każdy skrywa swoje tajemnice,
a los szykuje dla wszystkich nie lada wyzwania…
Chronologia wydawania „Księgi Całości” różni się od
chronologii wydarzeń. Cykl zapoczątkowany został w roku 1985 (dwa lata po
debiucie Kresa) opowiadaniem „Prawo sępów”, sześć lat później wydanym, jako
pierwsza książka z cyklu, a wreszcie przerobionym na część powieści
„Grombelardzka legenda” (2000). W roku 1987 zaś Kres stworzył opowiadanie „Demon
Walki”, które również zostało przemienione w powieść i w roku 1992 wydane, jako
„Król Bezmiarów” właśnie. Wkrótce książka ta została nagrodzona Zajdlem, a
potem doczekała się serii wznowień, w tym tego z roku 2000 dla wydawnictwa Mag
– poprawionego i dostosowanego do wewnętrznej chronologii cyklu, umiejscawiając
jej wydarzenia po akcji wydanej po raz pierwszy w 1995 roku „Północnej
granicy”.
I właśnie, jako drugi tom „Księgi Całości” rzecz
powróciła właśnie na polski rynek. Kolejne części, jak i wreszcie wielki finał
planowane są na najbliższy czas. A jeśli ktoś lubi rodzimą prozę fantastyczną,
a fantasy w szczególności (w końcu cykl ten należy do prekursorów tego gatunku
na rodzimym gruncie), powinien ten cykl poznać. Z jednej strony dla znaczenia
cyklu dla nadwiślańskiej literatury fantastycznej, z drugiej, dlatego, że to
dobra lektura. Wybitna? Nie, bo dość prosta, lekka i stricte rozrywkowa, choć
jednocześnie stawiająca na mocne, brutalne akcenty, ale udana. Najlepiej
świadczy o tym fakt, że nie cierpię literatury marynistycznej w jakiejkolwiek
formie, a jednak ten tom, mocno przecież w ten nurt wpisany, nie odrzucił mnie
od siebie.
Jest tu akcja, czasem jest też chaos, ale na
szczęście Kres lepiej rozbudowuje swoją opowieść. To, co w poprzednim tomie
było zarysowane, zyskuje tu konkretny kontekst, bohaterowie stają się lepiej
nakreśleni (nie ma tu do końca dobrych ani złych, wszyscy są typami, których
trudno polubić), świat ciekawszy i wreszcie czuje się jego wielkość, a
przygody, czasem lepsze, czasem gorsze, mają swój urok. Dodajcie do tego dobre
wydanie, uzupełnione o wpadające w oko ilustracje Przemysława Truścinskiego i dostaniecie
dobrą książkę. Nie dla każdego, ale fanom fantastyki wartą polecenia.
Komentarze
Prześlij komentarz