Doktor Sen - Stephen King

ABRA KADABRA


Dan Torrance po wydarzeniach w hotelu Panorama nie ma łatwego życia. Moc, Jasność, sprawia, że prześladują do zmarli. By od nich uciec Dan robi to, czego przyrzekł sobie nigdy nie robić - popada a alkoholizm. Ale Jasność to też jego błogosławieństwo, moc, która pozwoli mu stawić czoła tym, którzy mówią na siebie Prawdziwy Węzeł, a którzy żywią się jasnością zamęczanych na śmierć dzieci. I pomóc nastoletniej Abrze, która - posiadając niemal nieograniczoną moc - staje się celem Węzła...


"Lśnienie" to powieść kultowa. Dla wielu horror wszech czasów i największe dzieło Kinga. Jest w tym sporo prawdy, choć tak naprawdę "Lśnienie" to przede wszystkim, jak wszystkie najlepsze dzieła Króla, powieść obyczajowa o upadku rodziny i miłości sięgającej ponad logikę. Teraz, po 36, autor dopisuje ciąg dalszy losów Dannyego i, trzeba przyznać, robi to w naprawdę dobrym stylu.


King to pisarz bardzo płodny. Jego bibliografia liczy sobie ponad 70 tytułów i stale rośnie w tempie minimum jednej książki rocznie. Kiedy jednak przyjrzymy się jej bliżej, przekonamy się, że - poza sagą mroczna Wieża i dylogią Talizman/Czarny Dom, napisaną wspólnie z Peterem Straubem - brak jest u Stephena kontynuacji jego dzieł. Owszem, postacie, miejsca i wydarzenia przeplatają się ze sobą we wspaniały dla stałych czytelników kolarz, ale nigdy nie stanowią bezpośredniej kontynuacji. I już z tego powodu "Doktor Sen" jest książką niezwykłą. Jak jest jednak ze stylem i samą opowieścią?


Styl, czyli sprawa najważniejsza, jest naprawdę znakomity. To nie King jak w "Historii Lisey" czy "Bezsenności", pełen dłużyzn i nudy, a King jak w najlepszych czasach, jak w "Dallas 63" czy "Worku kości", lekki, przyjemny, nie przedłużający i - co najważniejsze - pełen emocji. Pełen tego, co wychodzi mu najlepiej - obyczajowości, psychologii i dramatu. I gdyby był to jedynie dramat obyczajowy o upadku i odrodzeniu się alkoholika, jego odbiciu od dna, i nastolatce, w której odnajduje bratnią duszę, byłaby to powieść genialna, na 8, może nawet 9 gwiazdek oceny. Ale King to King, tytuł Króla Horroru do czegoś go zobowiązuje, i stara się przestraszyć i zdumieć czytelnika "grozą" i fantastyką. Oczywiście absolutnie nieudanie.


Elementy fantastyczne to tak naprawdę jedyne, co kuleje w tej opowieści. Dramat alkoholika odbijającego się od dna, jego studium upadku i rozkładu psychicznego, to perełka nawet w twórczości Kinga, który przecież nie raz pokazał nam podobnych bohaterów. Ale gdy dochodzi do wysysania tzw. pary, przemian ludzi w Prawdziwych czy wreszcie akcji przeciwko Prawdziwy, emocje się ulatniają i zostaje jedynie dobrze napisana horrorowa sztampa. Niestety. Groza Królowi nijak nie wychodzi, tak samo jak fantastyka. Przeboleć można telepatię i widzenie zmarłych, nawet dobrze się przy tym bawić, ale nie wszystko to, co robi Węzeł, Piastę koła (znów Dogan, jak wiecie, o czym mówię) czy pojedynki.


Kolejne minusy to przede wszystkim przewidywalność i to nawet największych zwrotów akcji, a ja po prostu nie znoszę kiedy zakończenia domyślam się po kilku stornach, a zwrotu akcji w stylu pewnej korelacji pomiędzy Danem a Lucy z kilkusetstronicowym wyprzedzeniem. Ale tak już jest w tym "Dr Śnie" i nic tego nie zmieni, choć cała reszta plusów nadrabia to z nawiązką.


Drugi minus, a raczej nie do końca minus, to sprawa przekładu. Wilusz to znakomity tłumacz i nie popełnia błędów, ale zrobił coś, co nie do końca mi się podoba. A mianowicie dopasował swe tłumaczenie do "Lśnienia". Zazwyczaj popieram tego typu praktyki i to bardzo, ale nie, kiedy to tłumaczenie "Lśnienia powinno się poprawić. Kiedy bowiem w Polsce zmieniono tytuł z "Jasności" na "Lśnienie" nikt nie pomyślał o zmianie też tego zwroty w samej powieści pozostawiając wszytko jak było (że już o "co jest doktorku" nie wspomnę, w Lśnieniu tego zabrakło, Wilusz to odzyskał, ale rodzi to pewien dysonans dla ludzi, którzy przyzwyczaili się do błędnego przekładu sprzed lat). Niby zrobił dobrze, tak, by wszyscy byli zadowoleni, ale moim zdaniem to "Lśnienie" trzeba było dostosować, a nie na odwrót. Niemniej nijak szczegół ten nie psuje lektury, chyba, że ktoś jest równie dociekliwy co ja, a ta przecież jest naprawdę udana (na poziomie "Joyland", chociażby).


I cóż więcej mogę rzec? Mimo drobnych mankamentów "Dr Sen" to powieść naprawdę udana, znakomicie napisana i nie pozwalająca oderwać się od niej ani na chwilę. Nie idealna, ale nie spodziewałem się drugiego "Dallas 63", więc i nie rozczarowałem aż tak bardzo. Konstrukcja psychologii Dana zachwyca, Abra urzeka, a kilka innych postaci cieszy. Stali bywalcy Kingowych świtów znajdą tu dodatkowo nawiązania do Mrocznej Wieży, Miasteczka Salem, Castle Rock i wielu innych rzeczy znanych z poprzednich powieści. A nowi czytelnicy? Też mogą bawić się świetnie i to kolejny plus, który trzeba zaliczyć na konto tej powieści. Tak więc polecam ją gorąco - szczególnie nieprzekonanym do Króla, bo wielbicielom Kinga nie muszę - i z niecierpliwością czekam na zapowiedzianego na przyszły rok "Pana Mercedesa" (thriller o policjancie i mordercy) i na pisane właśnie "Revival".

Komentarze