Głos Lema - antologia


GŁOŚ LEMA


Antologie w hołdzie jednemu autorowi to rzecz w Polsce stanowiąca rzadkość. Tym bardziej, jeśli tym autorem jest Polak właśnie. Nasi rodzimi twórcy, jak bowiem nie byliby płodni, nie zyskali nigdy aż tak wielkiej sławy, by kuszono się o podobnego typu przedsięwzięcia. Jeśli jednak poszukać by autora, który na tego typu zbiór bezwzględnie sobie zasłużył, byłby to bez dwóch zdań Lem właśnie. Autor o olbrzymim dorobku, wielkiej pomysłowości, imponującym talencie i umiejętnościami wynoszącymi jego utwory daleko poza jakiekolwiek ramy gatunkowe. Autor, którego warto i trzeba przypominać kolejnym pokoleniom. Autor legenda.


Autor, któremu 12 innych składa hołd na wiele różnych, indywidualnych sposobów poniższym zbiorem.


Lem. Cóż można o nim powiedzieć? Wielki satyryk to pierwsze, co ciśnie mi się na usta, kiedy myślę o jego prozie. Rozpiętość tematów i gatunków, w których mimo, że kojarzony jest główni z Science Fiction, prezentuje się naprawdę imponująco. Szeroko pojętą fantastykę przeplatał bowiem horrorem, filozofią, klimatami detektywistycznymi, antyutopiami, baśnią, ostrym komentarzem społecznym i wieloma innymi. W każdym stylu poruszał się równie biegle i na równi przykuwał uwagę czytelnika. To on dał podwaliny pod współczesną literaturę fantastyczną, utorował drogę różnym znakomitym autorom, a przede wszystkim odniósł sukces, jakiego mogą mu pozazdrościć inni rodzimi pisarze. I choć nie był to sukces olbrzymi, to jednak międzynarodowy i na dodatek taki, który zapewnił mu m.in. hollywoodzką ekranizację jednej z jego powieści „Solaris” nie dość, że z gwiazdorską obsadą to jeszcze z ręki jednego z cenionych reżyserów.


Kto może pochwalić się takim uznaniem? Albo porównywalną z nim listą krajów, w których ukazały się jego powieści?


Hołd jest więc naturalną koleją rzeczy. Ale czy może być udany? Jak słusznie zauważa we wstępie Jacek Dukaj, ciężko zdefiniować co powinno się w zbiorze znaleźć. Czy autorzy powinni jak Lem pisać, czy może czerpać z jego tematów? Inspirować się tylko, czy tworzyć sequele, prequele, bądź remake’i jego dzieł?


Twórcy „Głosu Lema” poszli nieco inną drogą, po części inspirując się stylem (Orkan), pomysłami (Haka – obok Orkana najbliższy zresztą Lemowi, jakiego znam) czy samym Lemem nawet (Orliński), ale w większej mierze pokazali czego ich Stanisław nauczył. Pokazali jak wygląda gatunek, z którego najbardziej jest kojarzony, w dzisiejszych czasach. I - tak, jak i on, Lem – nie ograniczyli się do jego ram. Na prawie 550 stronach znajdujemy nie tylko loty w kosmos, bunty maszyn, czy eksploracje nowych światów, ale również i historię spod znaku płaszcza i szpady, matrixową wizję gier hazardowych w realiach połowy lat 80 ubiegłego wieku, a także obyczajową historię z nutką grozy utrzymaną w klimacie á la najlepsze książki Deana Koontza opowiadającą o katastrofie lotniczej. Zachwyca szczególnie to ostatnie, autorstwa Rafała Kosika, wprowadzając mnóstwo emocji i bardziej przyziemne realia, które spodobają się nie tylko fanom fantastyki w całej jej rozpiętości. Już dla samego tego opowiadania warto ten zbiór kupić, a to nie jedyne wartościowe dzieło, jakie się tu znalazło.


Opowiadania, jak to w antologiach bywa, trudno nazwać równymi. Wyklucza to różnorodność tematyczna i stylistyczna, ale wszystkie zachowują poziom, nie nużą… Czyta się je szybko, przyjemnie, często z głębsza refleksją i przesłaniem. Jest tu nieco oldschoolu, sporo nowoczesnej przy SF, nie brak też inspiracji Philipem K. Dickiem. Wszystko to układa się w smakowity kolaż pomysłów, idei i spojrzenia na świat.


Rodzi się jednak zasadnicze pytanie, przez które należy oceniać każdą książkę: jak antologia wypadnie w oczach czytelników za 20, 50, 100 lat? I nie chodzi mi o ponadczasowość, bo ta – z racji technologicznego boomu i faktu, że pomysły pisarzy SF szybko stają się przestarzałe – tylko co z tego może wynieść przyszły czytelnik. Z obecnej perspektywy niemożliwe jest udzielenie na nie odpowiedzi, to tak, jakby próbować rachunkiem różniczkowym przewidzieć przyszłość, ale mogę powiedzieć jedno: literatura SF, tak samo jak satyra, powie pokoleniom, które nadejdą więcej o nas, naszej kulturze, przekonaniach i wierzeniach więcej, niż suche książki historyczne. A to wartość, którą trzeba cenić i pielęgnować.


Dlatego „Głos Lema” polecam Waszej uwadze, bo – tak, jak zauważyłem w tytule tej recenzji – Lema należy głosić, przekazywać kolejnym generacjom, promować i zachęcać do niego. Jest tego wart, a każda droga, która prowadzi do tego celu, jest dobra.

Komentarze

Prześlij komentarz