Gry jaskółek - Zeina Abirached

MIMO WSZYSTKO, BYĆ MOŻE, MNIEJ WIĘCEJ, JESTEŚMY TU BEZPIECZNI


Bejrut z czasów wojny domowej w Libanie to miasto, w którym nikt nie czuje się bezpieczne. Podzielone na dwie części linią demarkacyjną z cegieł i worków z piaskiem – chrześcijański wschód i muzułmański zachód – stanowi dom dla Zeiny. Kiedy pewnego dnia jej rodzice nie wracają z wyprawy na drugą stronę miasta, dziewczynką i jej bratem zajmują się sąsiedzi, którzy starają się na wszelkie sposoby zapewnić im bezpieczne miejsce, choć na kraj ciągle spadają kolejne bomby…


Genezą tego albumu, można rzec, było zdarzenie z roku 2006, kiedy to autorka – i zarazem jego bohaterka – Zeina Abirached, natknęła się w sieci na reportaż z 1984 roku. „Wie pan co?” mówiła kobieta na nagraniu komentując sytuację z wojny. „Myślę, że mimo wszystko, być może, mniej więcej, jesteśmy tu bezpieczni”. Zeina była wstrząśnięta, bo ową kobietą była jej babcia. I słowa te (zaczerpnięte przeze mnie ze skrzydełka albumu), doskonale podsumowują ten komiks. Komiks, który nie uniknie porównań z „Persepolis”, ale zarazem z porównań tych wyjdzie obronną ręką.


Historia opowiedziana na niemalże 200 stronach nie opowiada o wojnie wprost. Nie mówi o polityce, kontekście, genezie. Autorka skupia się na opowiedzeniu swojego życia i dzieciństwa spędzonego w przedpokoju, który służył za cały dom. Wojna jest tu obecna w opowieściach sąsiadów i radiu, ale staje się tym bardziej przejmująca i obca. Niezrozumiała swym chorym okrucieństwem i przejmująca  realizmem. Nie trzeba bowiem pokazywać w kadrach rozerwanych eksplozją ciał, czołgów toczących się ulicami, czy żołnierzy plujących ogniem ze swoich karabinów, żeby zaprezentować czym jest prawdziwy konflikt zbrojny.  O to nie front o tym stanowi, nie kolejne bitwy czy polityczne układy, a zwykli ludzie, którzy muszą żyć pomiędzy tym i usiłować życie to zachować.


Szczerość i prawdziwość opowiedzianych tu zdarzeń przeraża, ale nie pozwala się oderwać. Przypomina „Persepolis”, ale zarazem różni się od niego, jak dzień od nocy.


Rysunki także przypominają wspomniane już dzieło Marjane Satrapi, ale także i ilustracje Charlesa Burnesa. Mroczne, pełne czerni, a zarazem dziecięcej prostoty, idealnie pasują do treści i wzmacniają jej efekt.


„Gry jaskółek” to komiks mocny, dojrzały i trudny. Jego lektura nie należy do łatwych, ale na pewno satysfakcjonujących i każdy, kto po niego sięgnie, jeszcze nie raz powróci do pokazanej w nim historii. Historii, która nigdy nie straci na aktualności i wartości. 

Komentarze