W wysokiej trawie - Stephen King, Joe Hill


Becky i Carl DeMuth to rodzeństwo. Jadać samochodem zatrzymują się słysząc wołanie dziecka o pomoc. Wołanie dobiega z nienaturalnie wysokiej trawy. Ruszają go odnaleźć i odkrywają, że spomiędzy trawy nie ma wyjścia, a do tego ciężarna Becky zaczyna się źle czuć...


Po przeczytaniu "Twarzy w tłumie", poprzedniego ebooka Kinga, napisanego zaledwie miesiąc przed "Trawą", byłem pełen nadziei i dobrych myśli sięgając po "Trawę...". Szczególnie, że opowiadanie "Gaz do dechy" Kinga i jego syna Joe Hilla sprzed kilku lat było naprawdę znakomitym doświadczeniem. I co? Rozczarowałem się, choć mogło być gorzej.


Styl jest lekki i przyjemny, ale widać w nim, że to nie King rządził przy pisaniu. Podział był raczej sprawiedliwy i stylistycznie nowela prezentuje się inaczej od "Twarzy..." ale wcale nie źle. Niemniej fabularnie już tak dobrze nie jest. Ojciec i syn, zamiast postawić na to, co zachwycało w początkowych akapitach, czyli wątek obyczajowy i psychologiczny - niezmiennie największa domena Kinga - szybko przeszli do przewidywalnego horroru, w którym czasem szwankuje logika, a który opiera się na ogranym (choćby i przez samego Kinga w "Dzieciach kukurydzy" i masy innych opowiadań) wątku. Zaskoczeń też nie ma. Niby znakomite wydaje się przedstawienie szaleństwa w końcowych stronach, ale i w nim czegoś brakuje. A finał staje się oczywisty i niesatysfakcjonujący już po kilkunastu zdaniach, przez co znika gdzieś całe napięcie i zastanawianie się, co będzie dalej.


Nie mniej jest to nadal King i nadal potrafi wykrzesać z siebie emocje. Z drugiej jednak strony dodaje też to, co w Kingu najgorsze - potrafi przynudzić i zmieścić kilka dłużyzn w krótkim opowiadaniu - a to na pewno nie jest powód do zachwytu. Mimo wszystko jednak opowiadanko mogę polecić bez większego zgrzytania zębami. Głownie fanom, ale i miłośnicy horroru nie będą zawiedzeni. Cała reszta może sobie darować.

Komentarze