Battling Boy - Paul Pope, Hilary Sycamore

WALECZNY CHŁOPIEC


Paul Pope to jeden z najlepszych i najbardziej oryginalnych autorów amerykańskich, niestety w Polsce, poza drobnymi wyjątkami (choćby w Batmanie) prawie nieznany. Teraz może się to zmienić. Kultura Gniewu wydała właśnie jeden z jego najnowszych przebojów, „Battling Boy” i jest szansa, że ten scenarzysta i rysownik w jednym, na dłużej zagości w naszym kraju.


Co się zaś tyczy samego „Battling Boya” jest to historia dwunastoletniego półboga, który zostaje wysłany na Wyprawę do alternatywnego dla nas świat – bogowie mają już dość dosłownie przepełniania naszej Ziemi wszelkiej maści herosami, dlatego przyda się taka odmiana – i trafia do Arcopolis. Arcopolis to miejsce nadzwyczaj dziwaczne. Potwory niczym z koszmarnych snów to codzienność tutejszych mieszkańców, którzy drżą o los swoich dzieci, tak często przez potwory porywanych. Niegdyś chronił ich Haggard West, superbohater w dawnym stylu, zginął jednak. Teraz cała nadzieja w Battling Boyu, który uzbrojony jest w walizkę pełną… koszulek. Nie są to jednak zwykłe koszulki, każda  bowiem wyposaża go w odmienną supermoc…


Jak widać, w „BB” Pope postanowił nie tylko odświeżyć nieco wizerunek superbohaterstwa, ale połączył także iście europejską stylistykę z typowo amerykańską akcją. Najważniejsza jest tu jednak nie fabuła, a – przynajmniej takie jest moje wrażenie – klimat całości. Klimat zaś przypomina mi dzieła Burtona ale także kino nowej przygody. Ten realizm magiczny filmów z lat 80 i jakby echa „Niekończącej się opowieści”, z mieszanką mitologii i komiksów złotej ery Marvela w tle. Coś na kształt połączenia oldschoolu z nową szkołą – choć na początku albumu przecież następuje symboliczna zmiana warty herosów.


Strona graficzna „BB” to Pope charakterystyczny, ale także i zarazem bardziej poprawny niż choćby w „Year 100”. Pamiętam, że kiedy pierwszy raz przed laty czytałem „Złamany nos” tego autora miałem mieszane uczucia, tutaj do stylu rysowania takich uczuć już nie mam. Plansze urzekają, postacie wyglądają świetnie, skromne tło zaś daje możliwości koloryście, a ten (ta?) wykorzystuje je znakomicie, oferując prostą, ale o ile piękniejszą, niż obecne fajerwerki, których w komiksach głównonurtowych jest aż za dużo, paletę barw.


Świetne jest także polskie wydanie, staranne, znakomite jakościowo. Pole Pope znakomicie debiutuje pełnoalbumowo (że tak się wyrażę) na naszym rynku i mam tylko nadzieję, że to dopiero początek. W końcu w Stanach wyszedł niedawno prequel „Battling Boya”, „The Rise of Aurora West”, a przecież sam „BB” nie jest utworem w pełni zamkniętym, a największe dzieło autora, „Batman: Year 100”, za które zdobył trzy nagrody Willa Eisnera – najważniejsze wyróżnienia w świecie komiksowym – także nie doczekało się polskojęzycznego wydania. Pole do popisu jest duże – co przyniesie przyszłość, zobaczymy. 

Komentarze