Strange Years: Jesień cz. 1 - Artur Kurasiński, Michał „Śledziu” Śledziński

DZIWNE LATA POSTAPO


11 września 2001 roku przeszedł do historii świata. Wielka tragedia, która wstrząsnęła nie tylko Stanami Zjednoczonymi, ale całą ludzkością. Co jednak gdyby zamachy na World Trade Center były jedynie zasłoną dymną przed czymś o wiele większym?


Przekonują się o tym bohaterowie, którzy żyć muszą w świecie konsekwencji po tym wydarzeniu. W świecie spustoszonym, świecie który stał się ziemią jałową. Tu zagrożenia – znane i zupełnie nie do przewidzenia – są codziennością. Ale pobrzmiewają także pytania o przeszłość – wiele kwestii ataków wciąż pozostaje w końcu bez odpowiedzi…


Kiedy patrzę na ten album – dzieło jednego z najlepszych polskich komiksiarzy – pierwsze, co przychodzi mi do głowy, to stwierdzenie, że w końcu doganiamy Europę. „Strange Years” wygląda bowiem jak rasowy komiks europejski – z silnymi wpływami zachodnimi –przeznaczony dla szerokiego grona czytelniczego. Od wydania, przez rysunki po scenariusz. I bardzo dobrze, bo daje to nadzieję zainteresowania komiksem rynków zagranicznych, a album ten znakomicie nadaje się by reprezentować nas na tym forum.


Fabuła to post apokaliptyczna opowieść z pogranicza alternate history i akcji z nutą grozy i sensacji, podlanych humorem i SF. Przyjemna, wartka, ciekawa, wciągająca. Czyta się ją szybko i miło. To w końcu komiks Śledzia, a autor chyba jeszcze nigdy nie zawiódł swoich czytelników. Pomysłodawcą cyklu był wprawdzie Artur Kurasiński i jego wpływy także są widoczne, ale „Strange Years” to przede wszystkim komiks Śledzińskiego właśnie i fani znajdą tu wszystko to, czego mogą oczekiwać.


A skoro o znajdowaniu mowa, warto, a nawet trzeba, nadmienić w tym miejscu o odniesieniach, jakie czytelnik obeznany przede wszystkim z kinem, wyłapie na planszach „SY”. Już sam tytuł stanowi przecież odwołanie do cyberpunkowego hitu kinowego z 1995 roku „ Dziwne Dni - Strange Days”, fabuła zaś przypomina nam o wielu innych z nieśmiertelnym „Mad Maxem” na czele.




Strona graficzna albumu przyjemnie wpasowuje się w ten klimat, udowadniając, że Śledziu to naprawdę jeden z bardziej utalentowanych grafików w naszym kraju. Także pod względem z głową używanego komputerowego koloru.


Z połączenia wszystkich tych składowych wychodzi bardzo dobry album, stanowiący wstęp do serii, która może odnieść nie mały sukces. Czego twórcom życzę z całego serca.

Komentarze