FIGHT CLUB 2 #1 - Chuck Palahniuk, Cameron Stewart


FAJNY CLUB


Narrator, teraz nazywający sam siebie per Sebastian, jest 9 lat po ślubie z Marlą. "Sebastian" wiedzie przykładne życie człowieka, jakim nigdy nie chciał być. Marla nadal uczęszcza do grup wsparcia, a ich syn posiada niebezpieczną wręcz wiedzę o środkach wybuchowych. Wkrótce dawne życie "Sebastiana" daje o sobie znać...


Rewelacja! Palahniuk powraca w formie, w jakiej dawno nie był, sięgając do czasów swojego debiutu i pisząc scenariusz komiksu, który zachwyca. Pierwszy zeszyt to wprawdzie dopiero początek, ale za to jaki. Fabuła znakomita, pomysł świetny, puszczanie oka do czytelników super (genialna jest scena, w której Tyler Durden dzwoni do... Chucka Palahniuka!). Zabawy jest co niemiara, rzut oka na zmiany jakie zaszły w światowym terroryzmie jest tu na równi zestawiony ze zmianami, jakie zaszły w tematyce historii. Nadal jest to ta sama zjadliwa satyra na konsumpcjonizm i portret pokolenia mężczyzn wychowanych bez właściwie silnych wzorców, ale Chuck dodaje do tego także rzut oka na kobiety i ich lęki.


Kreska, choć na kolana nie powala, nie odstrasza także. Przypomina wprawdzie pierwsze numery "Superior Spider-Mana", ale nie jest to zbyt duży zarzut. Owszem, nie płakałbym, gdyby stronę graficzną przygotował Alex Ross, ale i tak nie ma co sarkać.


Chyba, że na to, iż komiks kończy się tak szybko a czekanie na kolejny wlecze jak jasna... Niestety takie już życie nas, konsumpcjonistów skazanych na łaskę i niełaskę (nomen omen) wielkich firm. I twórców.


Podsumowanie? Bierzcie w ciemno! Chyba nic innego nie mogę powiedzieć. I pozostaje mieć tylko nadzieję, że ktoś wyda to dzieło po polsku.

Komentarze