Ani śladu Elizabeth - Emma Healey


GDZIE JESTEŚ, ELIZABETH?


Maud nie pamięta i jest to chyba najważniejsza rzecz w jej życiu. Rzecz, która wpływa na wszystko i wszystko zmienia. Zwykłe zakupy przeradzają się w nierozpoznawanie potrzebnych produktów, co przekłada się na ciągłe kupowanie hurtowych niemalże ilości brzoskwiń w puszkach. Pragnienie doskwiera, ale Maud nie ma pojęcia o zostawionym szeregu nietkniętych nawet szklanek z herbatą. Domowy lekarz natomiast ma już jej dość – znów go wezwała, jak niemal co dzień, i znów nie pamięta po co.


I nagle Maud przypomina się jedna rzecz: od dawna nie miała kontaktu ze swoją przyjaciółką, Elizabeth. Czy aby na pewno? Karteczki, które zostawiła dla samej siebie na to właśnie wskazują. Pusty dom Elizabeth tylko potwierdza jej obawy. Ale co może zrobić staruszka, której nikt nie wierzy? Tak oto Maud zaczyna własne śledztwo, starając się zapamiętać własne ustalenia, cała sytuacja zaś przywołuje analogiczną historię z jej młodości, najgorszą rzecz, jaka zdarzyła się w całym jej życiu…


Debiut powieściowy odświeżający schematy gatunku zdarza się niezwykle rzadko. Szczególnie, kiedy gatunek jest tak wyeksploatowany jak thriller/kryminał właśnie. Emmie Healey się to jednak udało a nade wszystko zrobiła to z wyczuciem i niezaprzeczalnym talentem. Z jednej strony lekka, z drugiej nie pusta przecież, mądra treść, zagadka angażująca czytelnika i bohaterka, która do akcji włącza mnóstwo emocji. Maud to nie jedna z postaci z kryminałów Agathy Christie, już bliżej jej uroczo niezdarnym zwierzęcym postaciom znanym z dzieł Leoni Swann, a co za tym idzie, wywołuje wiele wzruszeń, które równoważy oczyszczającym śmiechem. Śmiech to jednak więznący w gardle, gdy uświadamiamy sobie siłę prawdy przelaną na papier.


Genezą powstania książki stała się śmierć babci autorki, do której doszło w roku 2008. Kiedy wkrótce zaczął się pogarszać stan także drugiej babci, Emma zdecydowała się zgłębić temat demencji. W efekcie powstała „Elizabeth…” podana czytelnikom w narracji pierwszoosobowej, pozwalającej wejść w umysł i codzienność Maud. To nie opis świadka, który widział wszystko – to relacja z pierwszej ręki, relacja kogoś, kto żyje z chorobą na co dzień, a dla kogo miniona chwila, teraźniejszość, to coś ulotnego i kruchego, wspomnienia z dawnych lat zaś stanowią prawdziwy fundament życia.


Sentymentalna to powieść, ciekawa przy tym i wywołująca wiele refleksji. Znakomita na długie wakacyjne dni, znakomita by zasiąść z nią jesienną porą, zimą, wiosną… Po prostu godna polecenia. 

Komentarze

  1. Kolejna recenzja która mi przypadła do gustu.
    Dajesz korepetycje z pisania?
    To ja się piszę ..

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz