Proces - Franz Kafka


GDYBY LYNCH PISAŁ KSIĄŻKI


Różnie nazywa się Franza Kafkę, ale nigdy nie uwierzę ani w jego profetyzm, ani w wyprzedzenia wizją swoich czasów. Wielkim był pisarzem, ale nie oszukujmy się - to, co wmawiają nam nauczyciele, wykładowcy czy cała reszta krytycznych mądrych głów, "Proces", największe, a przynajmniej najbardziej znane z jego dzieł, nie jest przepowiednią. To nie ostrzeżenie przed Holocaustem, Drugą Wojną Światową, prześladowania rasowe i etniczne, etc. To nawet nie literatura socjologiczna. Losy Józefa K. to nic innego, jak surrealistyczny, psychodeliczny horror, utrzymany w ekspresjonistycznej bardzo konwencji. Co w najmniejszym stopniu nie ujmuje jego wielkości.


Józef K. jest oskarżony. Pytanie brzmi o co? Odpowiedź - najwyraźniej nie jest upoważniony do uzyskania tej wiedzy. Nie jest także aresztowany, więc stara się dociec prawdy, ale czy to bezpieczne?


Wielu mój wstęp mógł oburzyć, bo horror w naszym - i nie tylko - kraju, jest gatunkiem niedocenianym. Poniżanym. A przecież tak jak wśród literatury, która trafią na wyższą półkę, pełno jest gniotów, jakie ciężko jest czytać, tak w horrorze zdarzają się arcydzieła, które przechodzą do historii. Nikt jednak nie poniża takich gatunków, jak dramat czy powieść socjologiczna, bądź psychologiczna, nawet kiedy jej przedstawiciele sięgają dna.


Dlatego uparcie będę zaliczał "Proces" do horroru, bo czymże innym jest, niż koszmarem sennym, który zdarza się na jawie? Jak bohater "Głowy do wycierania" Lyncha, Józef musi zmierzyć się z bezsensowną grozą, która wdziera się do jego życia, a której nic nie uzasadnia. Wciśnięty w tryby machiny, który mieli go powoli, przeistacza się w desperata gotowego na wszystko. I jest w tym niewątpliwa wielkość, jest siła, jakiej niewiele w literaturze się zdarza, jest obezwładniająca prawda i przekonująca strona społeczna. Ale jest też wszystko to, co mieści się w ramach gatunku nazywanego "Horrorem" czy "Grozą", czasem thrillerem, jako że bark tu stricte paranormalnych zdarzeń. Nie jest to może oryginalne podejście, bo spory, jakie toczą się wokół interpretacji powieści objęły już chyba wszystko, co możliwe, ale jest to podejście moje, takie, jakie czuję ja i przy jakim będę uparcie obstawał.


Niezależnie jednak jak nazwiemy "Proces", jest to literackie arcydzieło i przeczytać je trzeba. Przeczytać, poznać, zachwycić się - jest bowiem czym. Szkoda jedynie, że powieść nie jest powieścią ukończoną, że Kafka kazał spalić multum fragmentów, i że sam nie skończył pisać jej nigdy. Z drugiej strony, finał - rwany i symboliczny, oniryczny wręcz, to finał, który pasuje doskonale i nie pozostawia wrażenia braku. Dlatego kto jeszcze nie czytał, niech jak najszybciej nadrobi ten błąd!

Komentarze