Dzieje Tristana i Izoldy - Autor nieznany


MIŁOSNY NAPÓJ NIESZCZĘŚCIA


Spotkać się.

Zakochać.

Pokochać.

Umrzeć dla miłości.


Rycerz Tristan wysłany zostaje przez Króla Marka z misją znalezienia Złotowłosej dziewczyny, którą władca chce poślubić. Wyprawa kończy się powodzeniem, odnajduje Izoldę i zabiera ze sobą na statek płynący do Kornwalii. Po drodze zdarza się jednak rzecz, która odmienia wszystko. Oboje przypadkowo wypijają miłosny napój, przygotowany dla dziewczyny i króla, i zakochują się w sobie. Ślub z władcą jest jednak przygotowywany, a zarazem oboje potajemnie rozwijają swoją miłość. Wkrótce jednak ich sekret wychodzi na jaw, zagrażając ich życiu…


Oto dwunastowieczny poemat, który uważany jest za najpiękniejszą historię miłosną w historii literatur. Pean na cześć najwspanialszego z uczuć, które stanowi sens ludzkiego życia i jedno z tych dzieł (arcydzieł), które znać trzeba koniecznie. To także, jeśli nie kamień węgielny, to przynajmniej ściana nośna romantycznych opowieści bez happy endu, która stała się inspiracją dla rzeszy autorów i inspiracją tą pozostając po dziś dzień, o czym świadczy choćby filmowy hit sprzed kilku lat nakręcony na jej podstawie. a nawet nie wiadomo, kto jest jej autorem.


Jej początki to prosta opowieść, przekazywana z ust do ust, rozbudowywana przez kolejne pokolenia, a z czasem spisywana przez różnych ludzi pióra. I właśnie ocalałe fragmenty tych dzieł zebrał ze sobą w jedną całość, a potem zredagował, J. Bédier, oferując najpełniejszą wersję losów Tristana i Izoldy, jaka tylko była możliwa. Całość wyśmienicie przełożył i opatrzył wstępem Tadeusz Boy-Żeleński, a Jacqeus Marie Gaston Onfroy de Bréville „Job” przepięknie i bogato zilustrował.


I tak właśnie wydana trafia w nasze ręce opowieść o tragicznej miłości dwójki ludzi, którzy mierzyć musieli się z losem i innymi ludźmi. Opowieść poruszająca i emocjonująca, a przede wszystkim jakże ważna. Jeśli więc ktoś jeszcze nie zna dziejów Tristana i Izoldy, niech jak najszybciej nadrobi ten błąd, naprawdę warto, a także trzeba, ja zaś dziękuję wydawnictwu MG za udostępnienie mi egzemplarza do recenzji.

Komentarze