Salomon – kot, który leczył dusze - Sheila Jeffries

KOCIA POMOC


Mam wrażenie, że w ostatnich latach namnożyło się opowieści o kotach, z perspektywy których poznajemy losy ludzi. Przesyt? Nie jeśli ktoś to lubi a książki trzymają poziom. Nie wiem, jak jest z innymi, ale o „Salomonie „ mogę rzec, że jest to książka udana.


Kot Salomon, narrator naszej opowieści i główny bohater, nie żyje. Znajduje się obecnie w zaświatach, gdzie panuje spokój i szczęście, ale pojawia się szansa powrotu na Ziemię a więc i do boku swojej ukochanej pani, Ellen. Zmieniło się jednak wiele, Ellen nie jest już bowiem dzieckiem, jak wtedy, gdy Salomon ją opuszczał, a dorosłą kobietą z własnymi problemami, która na kota może nie mieć ani czasu, ani sił, ani ochoty. Zmiany dotykają także samego Salomona – umarł jako dorosły kot, teraz, jakby role człowiek-jego pupil uległy odwróceniu, odradza się jako malutki kociak, który zanim zacznie swoją misję, musi przejść przez wszystkie fazy kociego dzieciństwa i życia. A co potem? Leczenie duszy!


Sam Salomon, jak i jego przygody i metody oczywiście, to postać sympatyczna i potrafiąca tak rozbawić jak i wzruszyć. Bo kocia logika i zachowanie to coś na wskroś uroczego i słodkiego, że nawet twardziele uśmiechną się czytając nieporadne zabiegi rozbrajającego kocięcia by nieść pomoc na swój sposób. W tej materii bardzo przypomina mi wydaną niedawno także nakładem Amber powieść „Alfie”, od niego różni go jednak pewna doza fantastyki, która przypomina odrobinę uwielbiane przeze mnie kino lat 80 i ówczesne komedie, w których pojawiały się elementy nie z tego świata.


Stylistycznie „Salomon” to rzecz lekka i prosta. W tej materii także bardzo przypominająca przygody Alfiego, podobnie szybka i przyjemna w odbiorze. Rozgrzewająca od środka w dni chłodne i ponure, nie tylko od pogody.


Dla fanów takich klimatów rzecz, którą przeczytać warto, a wręcz i trzeba. Bo miło,  bo ciepło… Bo to kolejna porcja tego, co lubią.

Komentarze

Prześlij komentarz