Lobo Vol 2 #50 - Dead Heroes Don't - Alan Grant, Carl Critchlow


MARTWI BOHATEROWIE NIE – CZYLI TU ZDECHŁO UNIWERSUM DC


Po świątecznych opowieściach o Lobo nadszedł czas na zeszyt niezwykły, bo 50. Jubileuszowy. Zeszyt, w którym Lobo wyżyna wszystkich (a przynajmniej większość – Batmana nie zauważyłem np. a i setki innych nie zmieściło się na stronach) superbohaterów DC!


Ot dzień jak co dzień. Stoi sobie Lobo i pomstuje bohaterów przyzywając ich by ocalili porwanego przez niego geeka. Zjawia się Flash, ofiara, jak chce tego sama nazwa, ofiarą śmiertelną się staje, a Flash, z hakiem Lobo wbitym w czaszkę, oczywiście kona. Zanim jednak Lobo łaskawie go dobija, pada pytanie – dlaczego? A dlatego, że tajemniczy ktoś wynajął Rzeźnika, Ważniaka i jak go tam jeszcze nazwiecie, by zamordował każdego herosa DC płacąc milion kredytek od głowy… Kto, dlaczego, po  co i kogo to w ogóle obchodzi, skoro jest jatka? Na te i inne pytania, odpowiada, albo i nie poniższy zeszyt…


Nieźle jest. Bez rewelacji, z przesadnym łagodzeniem dialogów i rzezi, ale nieźle. Tu nawet Superman w swej energetycznej postaci ginie, choć nie posiada ciała. Scenariusz jest jak na Granta bardzo udany, finał… Cóż, finał… Pierwsza połowa (tożsamość zleceniodawcy) świetna. Druga, czyli swoisty epilog- psuje wszystko. Ale nie mogło być inaczej, DC nie dałoby zielonego światła na to, na co Marvel dał Ennisowi, kiedy Punisher wykończył jego uniwersum. Tak to już bywa, a szkoda.


Rysunkowo jak nie lubię Carla, tak jest całkiem znośnie, a sceny z hakiem w głowie Flasha udane. Brak tu jednak czegoś ponad, tak jak w scenariuszu zabrakło większej porcji satyry.


Ogólnie jednak polecam i mam ochotę na więcej.

Komentarze