Wszystko czego wam nie powiedziałam - Celeste Ng


HISTORIA, KTÓRĄ WARTO BYŁO OPOWIEDZIEĆ


To mogło się nie udać. Ba!, debiutancka powieść traktująca o doskonale znanym temacie zaginięcia nastolatki niemal na pewno skazana powinna być na porażkę. A jednak Celeste Ng dokonała czegoś, co zdaje się niemożliwe. Stworzyła powieść nie tylko udana, ale przede wszystkim zdumiewająco wspaniałą i przejmującą do szpiku kości.


„Przypadki zaginięć dziewcząt najczęściej wyjaśniają się w ciągu dwudziestu czterech godzin”, takie słowa słyszy od policjanta rodzina Lee, której nastoletnia córka, Lydia, pewnego dnia nie zjawia się na śniadaniu. Nie ma jej w pokoju, nie ma w okolicy domu, kiedy okazuje się, że nie pojawiała się także w szkole, zaniepokojeni bliscy zawiadamiają władze. Nie są jednak świadomi, że Lydia już nie żyje, a znalezienie jej ciała to jedynie kwestia czasu. Wtedy zostaje już tylko rozpacz i pytania: dlaczego nastolatka zginęła i co takiego wydarzyło się zeszłej nocy? Ale jest jeszcze jedna istotna kwestia, której nikt nie porusza na głos – kwestia rodzinnych sekretów i przemilczanych spraw, które mogą mieć kluczowe znaczenie dla całej tragedii…


Jeżeli sugerować się powyższym opisem treści, „Wszystko…” to rasowy thriller z obyczajowymi elementami. Gdyby tak jednak było w rzeczywistości, powieść wiele by straciła, stając się kolejną z przedstawicielek gatunku od lat już ocierającego się o sztampę. Celeste, i chwała jej za to, obrała zupełnie inną drogę. Ćwierć wieku temu David Lynch, kręcąc „Miasteczko Twin Pekas”, serial także traktujący o śmierci nastolatki, skupił się przede wszystkim na targających ludźmi emocjach. Rozpacz, przerażenie, chęć zrozumienia czegoś, co trudno ogarnąć jest umysłem – to one dominowały zanim serial popadł w rutynę. Celest zdecydowała się na podobny zabieg. Zamiast rzucić czytelników w wir szybkiej akcji, w której nie ma czasu na myślenie, postanowiła opowiedzieć niemalże w leniwy sposób historię wewnątrzrodzinnych sekretów i relacji, pomiędzy poszczególnymi członkami. Całość natomiast zanurzyła w takiej ilości emocji, iż trudno przejść obojętnie obok poszczególnych scen i całości w ogóle.


„Wszystko…” to powieść, która porusza do głębi. Nie samymi tylko emocjami, ale realizmem i prawdą, które wraz z nimi trafiają do serca i umysłu. I stylem. Lekkim przecież, ale plastycznym. Dojrzałym, odpowiednio bogatym i ascetycznym zarazem. Stylem, który się pochłania, ale który sprawia także, iż lektury szybko się nie zapomina.


Jeśli więc chcecie naprawdę dobrej, urzekającej emocjami powieści, sięgnijcie koniecznie. Nie pożałujecie ani chwili spędzonej w towarzystwie rodziny Lee, a ich tragedia, stanie się czymś, co będziecie przeżywać, jakby zdarzyło się naprawdę. Polecam gorąco.

Komentarze