Rachel Rising #37 - Terry Moore

ZMARTWYCHWSTANIE RACHEL 37


Po dłuższej przerwie od tej serii, jaką zrobiłem sobie nieco znużony już zejściem poniżej pewnego poziomu, powróciłem do niej i muszę przyznać, że urlop mi się przydał. Zabawa, jaką miałem, choć nie prezentująca genialnego poziomu pierwszych kilku, kilkunastu zeszytów, okazała się bardzo przyjemna.


Tym razem Rachel, można rzec, jest wielką nieobecną. Słyszymy ją, poznajmy jej relację, ale nie widzimy. To Lilith jest tą, którą obserwujemy, gdy rozważane są kwestie pozbycia się raz na zawsze Malusa. Jak pokonać zło, które nie umiera? Wieczność w przestrzeni kosmicznej wydaje się być dobrym rozwiązaniem. Rosjanie pewnie za odpowiednią opłatą są w stanie to zrobić. Jednak Rachel zastanawia coś innego – motywy Lilith.


Niezły scenariusz, pełen czarnego humoru, rewelacyjna kreska i wspomnienia emocji, jakie towarzyszyły kiedyś tej lekturze. Dla fanów niegłupich horrorów, które potrafią pokazać artystyczną duszę to pozycja jak znalazł.

Komentarze