Miasto psów, część 1 - Yohan Radomski, Jakub Rebelka


GRA O WŁADZĘ


Europejski komiks fantasy rysowany przez Polaka kojarzy się jednoznacznie – z „Thorgalem”. Ale jak pokazują w szczególności ostatnie lata, Rosiński to nie jedyny rodzimy artysta tego medium, który zdobywa popularność na świecie, a „Thorgal” to nie jedyna taka pozycja warta poznania. Nadszedł czas na „Miasto psów”, które nie tylko jest naprawdę znakomitym albumem, ale także doskonale wpasowuje się w oczekiwania i trendy współczesnych opowieści fantasy.


Enora jest ledwie nastoletnią dziewczyną, kiedy pchana zemstą i słowami Sarmuny Wilczycy wyrusza w drogę na Wyspę Wisielców. Szuka tam pomocy w zgładzeniu Volasa, swojego wuja, który niegdyś był zaledwie sługą władcy Miasta Psów, ale za sprawą podszeptów swojej żony, zabił go i przejął tron. Jego władza bierze się z Cienia, rośnie im bardziej Volas jest nikczemny. Zabija każdego, kto stanie mu na drodze, poszerza swoje wpływy, nie zawahał się uśmiercić nawet własnej żony, a po jej śmierci za żonę wziął swoją siostrę, a matkę Enory. Ale ją też zabije prędzej czy później, a Enora stanie się jego kolejną nałożnicą, by w końcu także stracić życie, jak jej poprzedniczki. Dlatego szuka pomocy w zgładzeniu Volasa, by mogła przy okazji zająć jego miejsce i uwolnić lud Miasta Psów. I ową pomoc znajduje. Jaka jednak będzie jej cena? I jakie czekają na
wszystkich konsekwencje?


Trochę szkoda, że „Miasto psów” to dylogia ledwie, bo dwójce autorów – Francuzowi polskiego pochodzenia i naszemu rodakowi – udało się stworzyć ciekawą historię, fantasy acz osadzoną dość mocno w średniowiecznych realiach. Z drugiej strony lepsza krótka, a świetna opowieść, niż rozciągnięta do granic seria, która szybko zaczyna zjadać swój ogon. A „Miasto psów” się udało. Tak fabularnie, jak i graficznie.


Akcja tego albumu toczy się w quasi-przeszłości, w świecie, gdzie można natknąć się na dziwne moce, nieumarłych umarłych czy nietypowe stworzenia, ale jednak całość zasadza się nie na magicznej otoczce. Treść jest bardzo przyziemna, poruszane tematy – walka o władzę, zdrada czy wojna – realne dla każdego z nas, a bohaterowie – na szczęście – brudni i dalecy od kryształowych postaci, jakie zapełniają ten gatunek. I nie mówię tu tylko o postaciach negatywnych. Jednocześnie Yohan Radomski zachowuje w tym wszystkim poszukiwane przez czytających tego typu opowieści schematy fantasy.


Graficznie jest, jak z treścią. Prosto, acz mrocznie. Kreska Rebelki („Doktor Bryan”) przypomina tu dokonania Mike’a Mignoli (a patrząc bliżej, Janusza Pwalaka), choć ma swój charakter. Kolor zaś jest bliski naszej, europejskiej tradycji – bez fajerwerków, stonowany, doskonale podkreślający rysunki. Do tego duży format, świetne wydanie i dodatki (list bohaterki, który pozwala nam lepiej ją poznać, szkice) i mamy świetny komiks dla fanów fantasy. Polecam.

Komentarze