Patience - Daniel Clowes


GRANICE MIŁOŚCI


To jeden z najbardziej wyczekiwanych przez mnie komiksów tego roku. Najnowsze dzieło wielkiego autora, który w zdumiewający sposób łączy genialny portret świata z fantastyką i symboliką. I powiem jedno: warto było cierpliwie czekać na „Patience”. I to jak!


Rok 2012. Życie Jacka i jego żony Patience nie jest lekkie, ale mimo wszystko szczęśliwe. Choć ciężko u nich z pracą, cieszą się gdy Patience zachodzi w ciążę i ze wszystkich sił starają odnaleźć w niegościnnym świecie. Dwójka outsiderów bez dobrego wykształcenia i bliskich, bez przyjaciół i perspektyw ma jedno, co nadaje ich życiu sens – miłość. Ma siebie. Do czasu. Pewnego dnia Jack wraca do domu tylko po to, żeby odkryć zwłoki żony. Wezwana policja to jego posądza o ten czyn, a zanim młody mężczyzna oczyszczony zostaje z zarzutów, czas zaciera ślady. Reszta życia staje się dla Jacka szukaniem sprawiedliwości, badaniem kolejnych tropów, próbą odkrycia prawdy… Nadzieja, po raz kolejny, przychodzi w roku 2029, ale czy znów nie będzie to płonna nadzieja?


Co byłbyś w stanie zrobić dla miłości? Zabić? Popełnić samobójstwo? Co byś zrobił, żeby ocalić ukochaną ci osobę – a w konsekwencji także i samego siebie? Gdybyś mógł przenieść się w czasie, jaką cenę z ten przywilej byłbyś w stanie zapłacić? Z jakimi konsekwencjami się zmierzyć? W swoim komiksie Clowes zabiera nas w świat przyszłości, ale przede wszystkim w świat pytań natury moralnej. W świat tragedii wstrząsającej posadami życia głównego bohatera, który mimo upływających lat nie jest w stanie pogodzić się ze stratą ukochanej kobiety i dziecka, tak jak i nie potrafi rozwiązać zagadki ich śmierci. Czy kryło się za nią przypadkowe włamanie czy może coś więcej? Jack pozostaje wierny martwej żonie i pragnieniu zemsty, sposobność do odwrócenia biegu zdarzeń staje się jego obsesją, jego ingerencja zmienia wiele rzeczy, aktualne pozostaje jednak pytanie co zmieni naprawdę?


To, co prezentuje Clowes, uderza. Jego bohaterowie są tacy ludzcy, tacy prawdziwi. Ich problemy i lęki to coś, co współdzieli z nimi każdy z nas. I dlatego właśnie, kiedy zdarzają się im nawet najbardziej niezwykłe rzeczy, odczuwamy je jako realne. Poza tym niezależnie od scenerii, abstrahując od wszelkiej otoczki czasów czy gatunków, problemy dotykające bohaterów „Patience” to coś, co rzeczywiście może dotknąć każdego z nas. Przemoc, seksualne wykorzystywanie, kryzys, brak zrozumienia, młodzieńcza głupota ciągnąca się za nami przez resztę życia, trudności w rodzinny gronie, a wreszcie śmierć, tragedia, której nie chcemy sobie wyobrażać, a jednak musimy się z nią skonfrontować. I prawda o kimś bliskim, której nie znamy, zderzona z wizerunkiem, jaki układaliśmy przez lata.


Emocje w „Patience” są wielkie, ale czy można się było po Danielu Clowesie spodziewać czegoś innego? Fabuła wciąga i angażuje emocjonalnie, nie pozostawia obojętnym. Kojarzy mi się w pewnym stopniu z „Dallas 63” Kinga, ale „Dallas…” odwróconym, przepuszczonym przez filtr amerykańskiej młodzieży z przedmieścia, jakby żywcem wyrwanej z lat 90 ubiegłego stulecia, z domieszką fantastyki naukowej ze szczytowych lat jej kariery.


Oprawa graficzna przypomina właśnie starą, oldschoolową fantastykę. Filmu z lat 50 i komiksy z podobnego okresu. Obłe pojazdy, prosta, romboidalna broń, równie prosta kreska i paleta barw – podstawowa bardzo, ale nastrojowa. Tu wszystko do siebie pasuje, wszystko ze wszystkim się zgadza. Aż chce się więcej i więcej.


Jeśli lubicie komiksy, jeśli cenicie utwory z wysokiej półki, nie zależnie od tego, jakie medium reprezentują, nie wahajcie się ani chwili. Clowes to wielki autor i wielki artysta, a każdy kolejny jego komiks to wielkie wydarzenie, obok którego nie warto przechodzić obojętnie. Polecam gorąco.

Komentarze

Prześlij komentarz