Wywiad z Andrzejem Ziemiańskim


"Pomnik Cesarzowej Achai" dobiegł właśnie końca, z tej okazji dzięki uprzejmości wydawnictwa Fabryka Słów miałem okazję zadać kilka pytań jej autorowi, Andrzejowi Ziemiańskiemu - a przy okazji poprosić go o fragment nigdy nie wydanej powieści. Jesteście ciekawi szczegółów? Zapraszam poniżej!



Michał Lipka:  Właśnie na naszym rynku ukazuje się finałowy piąty tom „Pomnika cesarzowej Achai”, co wraz z otwierającą całość trylogią daje nam 8 powieści. Skąd się wziął pomysł na całą tę opowieść, która zdobyła takie uznanie i zainteresowanie?

Andrzej Ziemiański: Niestety napisanie powieści zaciera w pamięci proces jej powstawania. Niewiele mogę powiedzieć o prapoczątkach. Wiem tylko, że wzięła się ze snów i wniosków płynących z wnikliwego badania procesów historycznych.



ML: Pierwotnie „Achaja” wydawała się być zaledwie trylogią, która powiedziała już ostatnie słowo i nie ma w niej wiele do dodania, a jednak rozrosła się o kolejne tomy. Teraz znów wydaje się, że nastąpił finał, lecz czy jest tak w rzeczywistości czy może jednak bohaterowie serii powrócą jeszcze, choćby tylko w jakichś krótkich formach?

AZ: Bohaterowie (niektórzy) na pewno powrócą. Historia Achai jest opowiedziana dopiero w dwóch trzecich. Ale też nie będzie żadnych krótkich form. Po prostu do napisania pozostała jeszcze jedna część opowieści.

W międzyczasie planuję napisanie prequela czyli historii natchnionego szermierza Viriona. To będzie historia człowieka, który również przeszedł ciężką drogę. Chciałbym pokazać co sprawiło, ze został mistrzem, którego nie sposób było pokonać.



ML: Tytułowa Achaja to bardzo ciekawa postać nie tylko pod względem charakteru ale także jej miejsca w wykreowanym świecie. Z jednej strony to główna bohaterka, która ma swoją pozycję i urodzenie, z drugiej wydaje się, że – jak każda kobieta w tych realiach – wszystko, co osiągnęła zawdzięcza jednak mężczyznom. Jaka jest pańskim zdaniem rola kobiet w stworzonej przez pana rzeczywistości?

AZ: To czasy antyku (a w późniejszej części: antyku po tysiącu latach, bez upadku cesarstwa rzymskiego). Czasy więc bardzo brutalne dla wszystkich, nie tylko dla kobiet. Trzeba sobie radzić bez służby zdrowia, ZUSu i opieki społecznej. Bez świadczeń gwarantowanych, bez pomocy rządu i bez możliwości spytania króla/cesarza: „jak żyć?”. W takich realiach, nawet w sytuacjach ekstremalnych, jak żeńska armia, kobiety radzą sobie doskonale.



ML: A w pańskim życiu?

AZ: Zawsze wolę rozmawiać z kobietami niż z mężczyznami. One wnoszą do życia wiele pozytywnych emocji i wartości często obcych mężczyznom. Niektórzy koledzy po fachu woleliby pewnie świat uporządkowany, racjonalny, najlepiej za Platonem, rządzony przez filozofów. Ja jednak Platona przeczytałem z uwagą i przestraszony jego wizją zdecydowanie wolę świat wypełniony kobietami, mimo pewnej dozy chaosu.



ML: „Achaja” pełna jest odniesień do literatury i świata. Czuć też wpływy orientalne. Czy jest jednak jakaś szczególna kultura, która inspirowała pana przy kreowaniu świata? I czy są w serii jakieś wątki osobiste?

AZ: Wątki osobiste są w każdej książce, którą napisałem. Tego nie da się uniknąć.

Natomiast z kultur zawsze jednak wybieram europejską - najlepiej mi znaną. Wszystkie opisane procesy dziejowe są zaczerpnięte z naszej tradycji.



ML: Zastanawia mnie jedna kwestia z „Achai”, kobiety w armii, mimo zimnego klimatu, nosiły skąpe przecież spódniczki. Dlaczego nie spodnie, skoro i tak wykonywały już męskie zajęcia?

AZ: Trudno mi odpowiedzieć na pytanie dlaczego Szkoci nosili spódniczki mimo zimnego klimatu. :-) Pewnie to kwestia tradycji. I tak samo chyba było w Arkach: kobieta ma nosić spódnice, a skoro trudno w czymś takim jeździć konno, w męskim siodle, to im je błyskawicznie skrócili.



ML: Trudno nie uznać „Achai” pańskim opus magnum, czy istnieje jednak jakieś dzieło, powieść bądź krótka forma, w pańskiej twórczości, które stanowi kwintesencję pisarstwa Ziemiańskiego?

AZ: Bardzo mnie cieszą opowiadania „wrocławskie”. To próba zainteresowania Czytelników fantastyką, która nie dotyczy innych światów, ani dalekiej przyszłości, tylko dzieje się tu i teraz. Wokół nas, współcześnie. Na pewno będę wracał do tych klimatów.



ML: Zostawiając na chwilę temat „Achai”, czy zamierza Pan rozwinąć w dłuższą formę, któreś ze swoich opowiadań (np. „Zapach szkła”) a może je kontynuować?

AZ: Ciągle chodzi mi to po głowie. Kiedyś bardzo chciałem napisać ciąg dalszy „Bomby Heisenberga”. Czytelnicy, co wiem z maili i rozmów, chcieliby widzieć dalszy ciąg „Autobahn nach Poznań”. W pewnym sensie to już miało miejsce. „Legenda” jest przecież kontynuacją „Bomby”. Ale wszystko jeszcze przede mną.



ML: W swojej karierze poruszał się Pan w najróżniejszych formach fantastyki, co jednak pisze się Panu najlepiej – SF czy Fantasy?

AZ: Nie wiem. Nigdy w życiu nie napisałem ani jednego utworu fantasy.



ML: A jaki gatunek (gatunki?) preferuje Pan jako czytelnik?

AZ: Literaturę faktu, różne, dramatyczne wspomnienia. Lubię książki historyczne, napisane przez wnikliwych naukowców. Powieści czytam rzadko i generalnie tylko z polecenia. Czasem też dostaję prezenty od kolegów po piórze i wtedy zawsze pochłaniam te książki łapczywie.



ML: Wielu pisarzy opowiada o swoich rytuałach towarzyszących procesowi twórczemu, czy Pan także jakieś posiada?

AZ: Trudno powiedzieć. Usiłuję się zamienić w człowieka, który pracuje regularnie. Ale w moim przypadku to generalnie nieudane próby zracjonalizowania absurdu. Nic z tego nie wychodzi. Chyba się z tym pogodziłem.



ML: A na koniec pozwolę sobie zapytać, a właściwie poprosić bardziej, czy nie zechciałby Pan podzielić się choćby fragmentem jakiegoś swojego nie publikowanego dotąd tekstu?

AZ: Jasne. Załączam fragment powieści „Das Building”, która od dawna jest ukończona, ale nigdy się nie ukaże.



Korzeniowski zerknął na kolegów przyczajonych pod ścianami wąskiego korytarza oświetlonego dość dobrej jakości jarzeniówkami. Wokół nie było żadnego okna, a korytarz długi jak w bunkrze.

- Nie wyciągajcie broni – mruknął widząc ich ręce gmerające przy kaburach. – Przecież to tylko staruszek.

- A jak zamierzasz wyważyć drzwi? Trzeba było wezwać AT.

- Od razu czołgi i samoloty.

Korzeniowski energicznie zapukał do drzwi. Dopiero po dłuższej chwili usłyszeli cichy zgrzyt zamka. Ich oczom ukazał się staruszek ubrany w tużurek, z białą chustą na szyi.

- Słucham panów?

- Policja - Korzeniowski pokazał legitymację i plik papierów. – Mam nakaz aresztowania pana i nakaz rewizji...

Nie zdołał dokończyć. Staruszek nie okazując cienia zdziwienia ani strachu ukłonił się grzecznie i wskazał ręką wnętrze mieszkania. Było zastawione meblami z jakiejś epoki, której policjanci nie byli w stanie rozpoznać.

- A proszę, proszę – jeszcze jeden ukłon. – Napiją się panowie czegoś? A może mała przekąska? – podsunął na środek stołu bogato zdobiony półmisek z croissantami oraz maleńką wazę z bulionem. Korzeniowskiego zatkało.

- Czy zostałem dobrze zrozumiany? Wie pan, że przyszliśmy pana aresztować?

- Ależ oczywiście, przecież pan to przed chwilą powiedział.

Pozostali policjanci zerkali na siebie lekko skonfundowani.

- Mamy niezbite dowody! Zamordował pan Lecha Rolskiego na tej klatce schodowej – wskazał ręką kierunek. – Zadał pan sześć ciosów sztyletem, na którym są pańskie odciski palców. Jest jeszcze rana postrzałowa dużego kalibru. Broni jeszcze nie znaleziono. ale...

- A po co szukać? – przerwał mu znowu staruszek. – Jest tutaj – podszedł do kredensu, z którego wyjął jakiś staromodny, jednostrzałowy pistolet.

Ręce policjantów skoczyły do kabur. Tamten jednak podał broń rękojeścią do przodu.

- To krócica – w*yjaśnił. - Pamiątkowa. Też z moimi odciskami. – dodał prawie z dumą.

Korzeniowski zdębiał.

- Czy pan rozumie co do pana mówię?! Jest pan aresztowany. Wszystko co pan powie...

- Może być wykorzystane przeciwko mnie – dokończył staruszek. – Proszę, oto mój dowód – wyjął z kieszeni tużurka plastikowy prostokąt i podał oficerowi wyprowadzając go z równowagi. – Też z odciskami – zakpił wyraźnie. 

- Pan Gerard Gepfert?

- Tak to ja.

- A wie pan skąd mamy pańskie odciski?

- Tak wiem.




ML: Dziękuję za wywiad i pozdrawiam serdecznie.

AZ: Dziękuję bardzo :-)



Zdjęcie autora pochodzi z jego strony.

Komentarze

Prześlij komentarz