Amazing Spider-Man Vol 4 #7: The Dark Kingdom - Part 2: Opposing Forces - Dan Slott, Matteo Buffagni



MROCZNE KRÓLESTWO CZ II: PRZECIWNE SIŁY


Kiepski jest ten czwarty Volume Spider-Mana, oj kiepski. Tak źle chyba jeszcze nigdy nie było, nawet za czasów Clone Sagi – wtedy przynajmniej tandetne zeszyty przeplatały się z niezłymi, a pomysły potrafiły zaintrygować, nawet kiedy były wtórne czy źle przedstawione. Tutaj Slott sprawia wrażenie, jakby się nie starał nawet. Wziął wszystko, co najgorsze w serii i splótł w nie posiadającą w sobie nic nowego opowieść. A ten zeszyt po raz kolejny pokazuje, że nawet nie próbuje przełamać schematyczności i tandety.


Mister Negative opętuje Petera – a przynajmniej tak myśli, nieświadomy, że ten jest Spider-Manem, a co za tym idzie był wystawiony na działanie jego corruption touch już dawno temu, a po raz drugi ów dotyk nie działa. Tymczasem w okolicy pojawia się Regent, postać, która wraz z zakończeniem Tajnych Wojen powinna przestać istnieć…




Czy jest w tym komiksie coś dobrego? Gdyby nie było, szkoda by mi było czasu na recenzowanie go, ale pozytywów nie jest wiele. Pojawienie się Regenta oznacza, że wiele wątków z „Renew Your Vows” mogło nie umrzeć tak zupełnie. A co za tym idzie, gdyby na nowo pojawiła się córka Petera i MJ, a oni dwoje wrócili do siebie, istniałaby też szansa na powrót dawno zapomnianych wątków. Co zresztą już w pewnym stopniu ma miejsce – kilka dni temu Marvel ogłosił, że fabuła Dead No More, która jest realizowana w tej „Amazingu…” od kilku zeszytów będzie się w rzeczywistości nazywać „The Clone Conspiracy”. Czyli? Tak, powraca monumentalna Saga Klonów, chociaż już kiedyś niemal doprowadziła serie o Spiderze do upadku. A kimże było dziecko Parkerów, jak nie jednym z istotniejszych wątków tamtej opowieści? Na razie to tylko gdybania, „Spisek Klonów” pojawi się dopiero w październiku, ale mam wrażenie, że Slott nada się do niego idealnie – tylko zły scenarzysta może się w tym odnaleźć, a on udowadnia od wielu miesięcy, że się wypalił.


Rysunkowo jest nieźle, acz bez rewelacji. Kreska jakich wiele, komputerowy kolor, który też nie jest popisem zdolności kolorysty. Nic, co ratowałby całość.



Podsumowując to komiks tylko dla fanów, ale i oni będą już zmęczeni.

Komentarze